Brak produktów
Atuty książki:
- szczera, bezkompromisowa opowieść o życiu i karierze Grzegorza Tkaczyka;
- książka napisana językiem, który sprawia, że czyta się ją jak dobrą powieść;
- przypomnienie najpiękniejszych momentów polskiego szczypiorniaka
Opis książki:
Szczera, zabawna, sentymentalna, zakulisowa…
Patriotyczne przemowy motywacyjne Bogdana Wenty, Michał Jurecki naśladujący klakiera, Mariusz Jurasik, który zaginął w Pałacu Prezydenckim, kucharz Sławek Szmal i wielka impreza z siatkarzami po odpadnięciu z turnieju olimpijskiego.
Kto mógł pokazać reprezentację piłkarzy ręcznych od kuchni lepiej niż jej kapitan? Grzegorz Tkaczyk opowiada o rewolucji, jaką przeszedł szczypiorniak w Polsce, zdradza kulisy zdobycia wicemistrzostwa świata i szuka przyczyn olimpijskiej porażki w Pekinie. Ale nie tylko.
W swojej opowieści prowadzi nas przez niebezpieczny warszawski Targówek lat 80., najlepszą ligę świata oraz wielkie mecze reprezentacji i Vive aż do najbardziej dramatycznego finału Ligi Mistrzów w historii.
To książka, jakiej nie dałby rady napisać nikt, kto nie był członkiem tej reprezentacji. Opowieść o najlepszych czasach polskiego szczypiorniaka, ze wszystkimi jego wzlotami i upadkami. Ale to też opowieść o prywatnym życiu, nie pozbawionym dramatów, byłego kapitana polskiej kadry. Nie sposób przejść obok niej obojętnie.
Przez całą karierę „Młody” zawsze mówił to, co myślał. Tak samo jest w tej książce. Tkaczyk nie omija najtrudniejszych dla siebie tematów, po raz pierwszy opowiadając o rodzinnym dramacie, który sprawił, że mimo zakończenia kariery jego gra toczy się dalej.
Opinie o książce:
Przez lata jako reprezentacja Polski rozegraliśmy wiele ważnych meczów nie tylko na boisku, ale też w związkowych korytarzach. Zanim osiągnęliśmy sukces, przebyliśmy długą drogę pełną awantur, absurdów i upokorzeń. Cieszę się, że ktoś wreszcie odsłonił kulisy walki złotego pokolenia polskiej kadry szczypiornistów o normalność.
Bogdan Wenta
Pierwszy raz spotkaliśmy się na wakacjach w Grecji i od razu zostaliśmy kumplami. Mimo obowiązków utrzymujemy regularny kontakt. Grzesiek był świetnym zawodnikiem, przede wszystkim jest zaś fantastycznym człowiekiem.
Robert Lewandowski
W reprezentacji szczypiornistów urzekło mnie to, że gdy Grzesiek jako kapitan mówił: „Wstajemy i idziemy do hotelu”, nie było ani chwili zawahania, wszyscy wstawali i szli gęsiego. Tam naprawdę funkcjonowało hasło „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”.
Krzysztof Ignaczak
Tytuł polskiego wydania: | Grzegorz Tkaczyk. Niedokończona gra. Autobiografia |
Autor książki: | Grzegorz Tkaczyk, Dariusz Faron, Wojciech Demusiak |
ISBN: | 978-83-65836-13-7 |
Format: | 140 x 205 mm |
Data wydania: | 22 listopada 2017 |
Okładka | Miękka |
Liczba stron: | 288 tekst 8 zdjęcia |
Produkt: | Książka papierowa |
recenzja
Ostatnie lata dla polskiej piłki ręcznej były bardzo trudne. W kadrze reprezentacji polski doszło to tzw. zmiany pokoleniowej. Doświadczeni zawodnicy, którzy przyczynili się do największych sukcesów polskiego szczypiorniaka, kończą swoje kariery i oddają pole młodszym, mającym najlepsze lata dopiero przed sobą. Jednym z weteranów, który niedawno po raz ostatnio opuścił parkiet jest Grzegorz Tkaczyk, wieloletni kapitan Orłów. Tkaczyk zostawił po sobie wielką pustkę, którą z pewnością bardzo ciężko będzie wypełnić, ale polski szczypiorniak na zawsze będzie mu wdzięczny za wkład, jakiego dokonał w rozwój tej dyscypliny. Pod koniec ubiegłego roku na polskim rynku wydawniczym ukazała się autobiografia legendy polskiej piłki ręcznej pt. "Grzegorz Tkaczyk. Niedokończona gra. Autobiografia".
Wiele znaków zapytania
Sięgając po tę książkę zastanawiałem się, co w niej znajdę, gdyż jest to pierwsza pozycja poświęcona szczypiorniakowi, z którą przyszło mi się zmierzyć. Przyznaję, że obawiałem się, że nie znajdę w niej niczego odkrywczego i nie będzie się ona zbytnio różniła od pozostałych autobiografii sportowców. Piłka ręczna nie jest obecnie zbyt popularnym sportem, a jest to spowodowane słabymi wynikami reprezentacji. Jednak mając w pamięci dramatyczne wręcz pojedynki wojowników Wenty na największych turniejach, postanowiłem na własnej skórze przekonać się, co ciekawego do powiedzenia ma w swojej książce Tkaczyk.
No i się wyjaśniło!
Od pierwszych stron książka pochłonęła mnie bez reszty. Tkaczyk zaczął swoją opowieść od krótkiego opisania swojego dzieciństwa. Jego gniazdem była warszawska Praga. To właśnie tam przyszło mu kształtować swój charakter i smakować uroków dzieciństwa. Były kapitan reprezentacji Polski zdradza, że nie był co prawda zbyt trudnym dzieckiem, ale jego rodzice musieli czasami spełniać jego dziwaczne zachcianki. Jednym z nich było zamiłowanie do solarium, do którego Tkaczyk chadzał regularnie, co w odniesieniu do młodego chłopaka wydaje się co najmniej dziwne. Do tego dochodzą utleniane włosy i wycieczki na owiany złą sławą Targówek, gdzie można było oglądać nielegalne wyścigi na motorach – wszystko jak w kinie akcji. Sport również nie był obcy naszemu bohaterowi, ale nie wysuwał się on na pierwszy plan.
Swoje pierwsze kroki w piłce ręcznej Tkaczyk stawiał w Warszawiance. To tam nauczył się warsztatu i po raz pierwszy poznał tajniki tej dyscypliny. Wielokrotny reprezentant polski zdradza, że w jego pierwszym klubie popularne były nocne imprezy, ale gdy trzeba było wyjść na boisko i walczyć ze wszystkich sił, nikt nie stawiał oporu. Wszyscy zawodnicy byli odpowiedzialni za wyniki klubu i w każdym meczu dawali z siebie wszystko – chyba się nie pomylę, jeśli stwierdzę, że to właśnie w Warszawiance Tkaczyk nauczył się waleczności, która charakteryzowała go do końca kariery. Dodatkowo, klub ten dał mu pierwsze poważne sukcesy na polskim podwórku. W barwach Warszawianki Tkaczyk zdobył Puchar Polski oraz wywalczył wicemistrzostwo kraju.
Z lekka opierzony wypływa na szerokie wody
Po zebraniu pierwszych, ale jakże cennych szlifów w Warszawiance, Grzegorz Tkaczyk przeniósł się do niemieckiego Magdeburga, gdzie jego kariera nabrała rozpędu. Otrzymał powołanie do reprezentacji, a z czasem stał się jednym z czołowych zawodników Gladiatorów, a szatnię dzielił ze swoimi rodakami, również znanymi z występów w reprezentacji, czyli Karolem Bieleckim i Bartoszem Jureckim. Zaś trenerem Magdeburga był wówczas Bogdan Wenta – najbardziej utytułowany polski trener piłkarzy ręcznych. Po kilku latach spędzonych w Magdeburgu Tkaczyk przeniósł się do Rhein-Neckar Lowen. Warszawianin dokładnie opisuje swoją przygodę z Bundesligą – jakie panowały tam zasady, co go najbardziej zaskoczyło i jak sobie radził.
Były kapitan naszej reprezentacji otwarcie pisze, jak ogromne różnice dzieliły wówczas polskie realia od zachodnich czy skandynawskich klubów. W Polsce wszystko przychodziło o wiele trudniej, a zawodnicy sami musieli organizować większość rzeczy. Grzegorz Tkaczyk ujawnia, że wielokrotnie szedł na wojnę z polskim Związkiem Piłki Ręcznej, by zapewnić sobie i swoim kolegom jak najgodziwsze warunki pracy.
Bogdan Wenta – mentor, wspaniały trener i wzór do naśladowania
Grzegorz Tkaczyk miał to szczęście i zaszczyt, że przez wiele lat swojej kariery trenował pod okiem Bogdana Wenty, którego dzisiaj śmiało można określić najbardziej utytułowanym polskim trenerem piłkarzy ręcznych. Tkaczyk w samych superlatywach wypowiada się o swoim mentorze i dokładnie opisuje jego największe zalety. Wenta to trener, który potrafił budować znakomite relacje ze swoimi piłkarzami – nie zachowywał zbytniego dystansu, ale nigdy nie miał problemów z dyscypliną – wszyscy podporządkowali się jego poleceniom i potrafili oddać na boisku całe serca. Oczywiście, zdarzały się sytuacje nerwowe, ale jeśli ktoś dostał solidny ochrzan, to wiadomo było, że jest on uzasadniony.
Pod okiem Wenty reprezentacji polskich szczypiornistów dołączyła do ścisłego grona najlepszych reprezentacji na świecie. Orły zaczęły liczyć się na największych turniejach, a ich "specjalnością" było wygrywanie meczów po tzw. thrillerach. W 2007 r. nasi piłkarze ręczni sięgnęli po wicemistrzostwo świata, a rok później wzięli udział na IO w Pekinie, które jednak zakończyli na ćwierćfinale. Grzegorz Tkaczyk, będący jedną z podpór tego niesamowitego zespołu, zdradza nam, jak wówczas funkcjonowała kadra i jakie relacje panowały między zawodnikami. Tkaczyk opisuje również życie podczas igrzysk w Chinach. Nasz były reprezentant nie omieszka zauważyć, że on i jego koledzy byli organizatorami większości imprez wśród polskich olimpijczyków. Imprezy te były zazwyczaj spokojne i odbywały się w kulturalnej atmosferze, a niekiedy udział w nich brał również Bogdan Wenta. Pozostali polscy olimpijczycy zazdrościli szczypiornistom, że mają trenera, który traktuje się na równi ze swoimi podopiecznymi. Podczas pobytu w Chinach Tkaczyk nawiązał wiele znajomości, a niektóre, jak tę z Łukaszem Kadziewiczem (byłym znakomitym siatkarzem) utrzymuje po dziś dzień.
"Moja pasja do szczypiorniaka powoli umiera"
Ostatnie rozdziały swojej książki Grzegorz Tkaczyk poświęca tym, którzy są dla niego najważniejsi – żonie Kindze i dzieciom: Mateuszowi, Mai i Trystanowi. Życie rodzinne naszego byłego szczypiornisty nie jest usłane różami. Będąc w drugiej cięży, która była bliźniacza, żona naszego bohatera znajdowała się w bardzo ciężkim stanie i w szóstym miesiącu oczekiwania została poddana cesarskiemu cięciu. Lekarze dawali 15-20% szans na to, że dzieci w ogóle przeżyją. Tkaczyk, co oczywiste, bardzo emocjonalnie opisuje tamte chwile, ale jednocześnie jest szczęśliwy, że wszystko skończyło się dobrze i wszystkie jego dzieci są zdrowe. W cieniu tych wydarzeń postanowił zakończyć swoją sportową karierę. Decyzja ta była spowodowana m.in. coraz większymi problemami ze zdrowiem. Autor "Niedokończonej gry" publicznie wyznaje, że jego miłość do piłki ręcznej powoli wygasa, a na jej miejsce wchodzi coś znacznie ważniejszego – rodzina, która jest dla niego najważniejsze. W końcu może spędzać więcej czasu ze swoją ukochaną żoną, która dzielnie wspierała go przez te wszystkie lata, a także z dziećmi, które są dla niego całym światem. Grzegorz Tkaczyk mówi o tym, jak wygląda teraz jego życie. Jest dumny z tego, czego dokonał, ale ma to już dla niego drugorzędne znaczenie. Jak sam mówi, w ślad za Janem Pawłem II, "piłka ręczna jest dla niego rzeczą najważniejszą spośród tych mniej ważnych". Teraz przyszedł czas na to, co jest najważniejsze.
recenzja
Dla pokolenia osób urodzonych w okolicach początku nowego tysiąclecia srebrny medal Biało-Czerwonych na Mistrzostwach Świata w Niemczech był pierwszym kontaktem z piłką ręczną. Wtedy, w obliczu sukcesu, ciężko było uświadomić sobie w jakim stanie był polski handball jeszcze kilka lat wcześniej. I jak kadra trenera Wenty musiała walczyć o normalność, czyli godziwe warunki treningów czy równe stroje. To oblicze polskiego szczypiorniaka na przełomie wieków pokazuje w swojej autobiografii Grzegorz Tkaczyk. Kapitan kadry zabiera nas nie tylko do radosnej szatni w Kolonii, lecz także do Alicante, gdzie kadra przegrała awans na IO 2012. Bez skrupułów opisuje swoją karierę, scysje zarówno z rywalami, jak i przedstawicielami związku, którzy często nie pomagali zawodnikom w pełnym wykorzystaniu potencjału. Opowiada też o tym, co myśleli zawodnicy Vive Kielce w czasie finału Ligi Mistrzów, gdy przegrywali dziewięcioma bramkami. Tkaczyk nie ucieka też od opisu wydarzeń, które towarzyszyły zgrupowaniom kadry szczypiornistów i pokazuje kibicowi, dlaczego ta drużyna była tak zgrana i potrafiła na boisku w pełni realizować zasadę "Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego". W książce nie brakuje też osobistych zwierzeń autora, które pokazują jaką drogę on przeszedł - od kochającego solarium młodego zawodnika, po dojrzałego mężczyznę, męża i ojca. Publikacja autorstwa tria Tkaczyk/Faron/Demusiak została uznana Najlepszą Biografią 2017 w plebiscycie Sportowa Książka Roku i po lekturze trzeba przyznać, że jest to wybór sprawiedliwy. Mało jest książek sportowców, którzy decydują się tak szczerze opowiedzieć o swojej karierze i życiu. Tkaczyk ma również ten handicap, że jako pierwszy ze złotego pokolenia polskich piłkarzy ręcznych zdecydował się opowiedzieć o historii tej drużyny. A tych opowieści wszyscy kibice szczypiorniaka byli bardzo spragnieni. Pozycja warta tego, by poświęcić na jej przeczytanie czas!
recenzja
Bardzo fajna książka, polecam