Niemiecki gigant to drużyna, która zyskała w Polsce popularność nieco ponad dekadę temu. Wówczas w jej barwach występował sympatyczny, acz mało skuteczny Ebi Smolarek, w kolejnych latach szeregi zespołu z Zagłębia Ruhry wzmocnili także Błaszczykowski, Piszczek i Lewandowski, przez co w naszym kraju Westfalczycy uzyskali miano Polonii Dortmund. To jednak nie tylko fantastyczna biało-czerwona przygoda – trwająca w przypadku Piszczka do dziś – przyciągnęła do siebie polskich kibiców. Podobnie jak Atletico BVB zyskało popularność jako klub potrafiący wrócić na szczyt po tym, jak znalazł się na skraju bankructwa.
I to w jakim stylu! Borussen zostali wielką marką w Niemczech i Europie na długo przed przybyciem do klubu Jurgena Kloppa, choćby przez to, że wygrali pierwszą edycję zawodowej Bundesligi, a także podnieśli w górę puchar Ligi Mistrzów w 1997 roku. Jednak Uli Hesse w swojej książce „Borussia Dortmund. Siła Żółtej Ściany” pokazuje, dlaczego to właśnie era aktualnego trenera Liverpoolu jest uznawana za największą w historii klubu. Dzięki Kloppowi zawodnicy sprowadzeni za grosze stali się postrachem, a zarazem najefektowniejszą drużyną całej Europy, mimo że ledwie trzy lata przed przyjściem Niemca BVB znajdowało się nad przepaścią i tylko dzięki Watzkemu udało mu się zażegnać widmo bankructwa.
Borussia nie powinna czuć się wyraźnie lepsza od Schalke, Borussii Moenchengladbach czy, o zgrozo, Bayernu. Coś jednak jest w atmosferze wokół Westfallenstadion, co sprawia, że różnica 21 mistrzostw kraju, która dzieli BVB od Bawarczyków, nie jest tak wyraźna, biorąc pod uwagę liczbę kibiców czy wzbudzaną w skali światowej sympatię – wszak to zawodnicy z Zagłębia Ruhry jako pierwsi Niemcy pojawili się na okładce prestiżowego magazynu „FourFourTwo”.
Dortmundczycy do dziś walczą o to, by pozostając w świadomości kibiców lokalnymi gwiazdami i nie łamiąc wewnętrznego kodeksu, rozprzestrzeniać swoją markę i jak dotąd idzie im to fenomenalnie. Cytat zawarty w tytule artykułu mówi o Borussii wszystko – któż bowiem odmówiłby przywileju strzelania bramek przed słynną Żółtą Ścianą dla prawdopodobnie najlepszych kibiców na świecie?
Tekst przygotował: Paweł Paczocha
Skomentuj ten wpis Skasuj cytowanie