Choć polskie społeczeństwo znane jest ze swej niechęci do osób wyróżniających się, to emocje, jakie wzbudzał Janusz Wójcik nadal wydają mi się ewenementem na skalę krajowej piłki nożnej. Z jednej strony zapamiętano go jako jedną z twarzy korupcji, która trawiła polski sport latami, z drugiej pozostaje symbolem ostatniego wielkiego sukcesu reprezentacji.
Ale jest też to, za co pamiętają go zarówno wrogowie, jak i przyjaciele. Piłkarze reprezentacji kochali go za szczery i prosty sposób bycia oraz nieraz wulgarny humor. Dzięki Wójcikowi podchodzili do spotkań nabuzowani i pewni siebie, czego świetnym przykładem jest cytat z pierwszej autobiografii trenera opowiadający o odprawie przed finałem igrzysk olimpijskich: „Powiedziałem chłopakom, że to Hiszpanie mają się bać nas, a nie my ich”. Dość powiedzieć, że w wyjściowym składzie przeciwników znajdowali się tacy gracze, jak Canizares, Guardiola i Enrique. Za ów luz, legendarną już „siatkówkę” i „golenie frajerów” krytykowały go osoby uważające się za piłkarskich inteligentów.
Przeciwnicy Janusza Wójcika – poza korupcją i, generalnie rzecz biorąc, luźnym stosunkiem do obowiązującego prawa i obyczajów – zarzucali mu też mitomanię. Czegokolwiek jednak Wójtowi nie zarzucisz, nie możesz odebrać mu jednej, niesamowicie ważnej cechy: odwagi. Gdyby żył dzisiaj, mógłby spokojnie dorabiać sobie jako trener namawiający do wychodzenia ze swojej strefy komfortu. Gdy zaoferowano mu świetny kontrakt, bez problemu pojechał grać do Pakistanu czy Kanady, a jako trener bez wahania ruszył na podbój Zjednoczonych Emiratów Arabskich czy Syrii. „Kasa, misiu, kasa”.
Dziś nie jesteśmy już w stanie stwierdzić, które z jego historii były prawdziwe. Czy naprawdę przyjaźnił się z szejkiem Abdullahem? Czy już po tygodniu poznał się na talencie Roberta Lewandowskiego? Pewne jest natomiast jedno: Janusz Wójcik prowadził barwne życie, pracował w dziesięciu polskich zespołach, prowadził zarówno młodzieżową, jak i dorosłą reprezentację Polski, wyrobił sobie renomę za granicą, a w międzyczasie znalazł jeszcze czas – i odwagę – na spróbowanie sił w polityce. I takie są też jego autobiografie – odważne i barwne. Dostarczają też rozrywki, a to na tym najbardziej zależało Wójcikowi za życia.
Tekst przygotował: Paweł Paczocha.
Zdjęcie pochodzi z prywatnego archiwum Janusza Wójcika.
Skomentuj ten wpis Skasuj cytowanie