"Zagrożenie widzi się w nas nie tylko dlatego, że wyznajemy inne wartości niż rządzący. Jesteśmy doskonale zorganizowaną grupą, która zna już swoje możliwości i postanowiła z nich korzystać. Postanowiliśmy wyjść z trybun, młynów i klatek i pomóc tym, którzy tego potrzebują. By łatwiej nam było funkcjonować w coraz bardziej skomplikowanej rzeczywistości, powstały stowarzyszenia kibicowskie. Z czasem, wraz z wzrostem liczby członków, zaczęły one organizować akcje wychodzące poza potrzeby kibiców. Nie ma w tej chwili poważnej ekipy, która nie podejmowałaby działań o charakterze charytatywnym. Pod opieką kibiców są domy dziecka, przedszkola, świetlice, nawet schroniska dla zwierząt! Pomagamy w remontach, opiekujemy się dziećmi, które tej opieki potrzebują. Wszystko na miarę naszych możliwości.
A te z roku na rok są coraz większe. Pomagamy Polakom mieszkającym za naszą wschodnią granicą. Tam też pielęgnujemy miejsca pamięci, spośród których wiele jest zapomnianych przez państwo. Pamiętam rozmowę z chłopakami, którzy pierwszy raz odwiedzili dom dziecka. Nie dziwię się, że mieli łzy w oczach. Pomoc drugiemu człowiekowi powinna być naturalnym odruchem. Tymczasem państwo często ma w dupie najbiedniejszych. Jeżeli dyrektorka domu dziecka mówi, że jesteśmy jedynymi, którzy regularnie pomagają dzieciakom w placówce, to coś w Polsce jest nie tak. Dzięki powołaniu stowarzyszeń, będących legalnymi podmiotami prawnymi, udaje się nam organizować coraz więcej środków finansowych, czy to od samorządów, czy firm prywatnych. Obecny stan rzeczy to efekt wielu lat starań, których efekty widać na każdym kroku. Stowarzyszenia, wbrew kitom ciśniętym przez media, są wiarygodnymi partnerami do współpracy. Jeżeli trzeba wyremontować łazienki w domu dziecka, jedni dorzucą brakującą kasę, inni dostarczą materiały, jeszcze inni zakaszą rękawy i wezmą się do roboty. Żebyście widzieli miny dzieciaków, kiedy odwiedzamy je na Dzień Dziecka czy przed świętami Bożego Narodzenia! Ich radość, gdy zabieramy je na mecze czy organizujemy im turniej na orliku, na którym pojawiają się piłkarze. Dla tych chwil, w których dzieciaki cieszą się jak oszalałe i zapominają o swoim niewesołym życiu, warto poświęcić wiele, nawet znosić upokorzenia serwowane przez dziennikarzy i polityków.
Pierwsi nie mogą przeboleć, że są ludzie, którzy zamiast pierdolić o konieczności pomocy biorą sprawy w swoje ręce i działają. Ten cały zgniły establishment stać tylko na dęte akcje, dzięki którym grzeją się w ciepełku własnej zajebistości. Jesteśmy obrzucani błotem, że niby pomagamy na pokaz, ale to nie my stajemy w blasku fleszy, nam rozgłos nie jest potrzebny. A to niestety argument, którym często się przeciwko nam wojuje. Przecież nam chodzi tylko o pranie się po ryjach i rzucanie racami. Jesteśmy źli, więc nie możemy nikomu bezinteresownie pomagać, robimy to tylko pod publikę… Politycy natomiast mają problem, by przełknąć gorzką pigułkę, jaką jest patriotyczna działalność rzekomo zwyrodniałych stadionowych bandytów. Lokalnie możemy jeszcze coś ugrać, liczyć na pomoc. Ale im wyższy szczebel władzy, tym stołki okupowane są przez większe matoły."
Fragment książki "Fanatycy". Sprawdź aktualną cenę tutaj ;)
Tekst przygotował: Szymon z LaBotiga.pl
Skomentuj ten wpis Skasuj cytowanie