Piłkarskie życie Sebastiana Mili to prawdziwa huśtawka nastrojów. Był bohaterem kibiców, gdy pięknym strzałem z rzutu wolnego eliminował Manchester City z europejskich pucharów i strzelał gola Niemcom w zwycięskim spotkaniu na Stadionie Narodowym za kadencji Adama Nawałki, ale nie zawsze wyglądało to tak różowo.
W trakcie lektury Sebastian Mila przeprowadzi Cię przez wspaniałe, ale też bardzo trudne momenty swojej kariery, opowie o atmosferze szatni przed najważniejszymi spotkaniami oraz zdradzi kulisy polskiego futbolu i klubów, w których grał. Dzięki tej książce jeszcze lepiej poznasz słodko-gorzki świat piłki nożnej.
W dniu 16. rocznicy bramki Sebastiana Mili w Pucharze UEFA przeciwko Manchesterowi City zachęcam do zapoznania się z darmowym fragmentem książki sportowej "Sebastian Mila. Autobiografia", w którym Sebastian opisuje tą wyjątkową sytuację:
"Przewraca się Grzesiek Rasiak. Sędzia gwiżdże faul. Sytuacja na uderzenie. Ale nie moje.
Z tej pozycji brakowało mi precyzji. Zdarzało się, że na treningu próbowałem i stąd, ale raczej rzadko. Piłka dość daleko od pola karnego, a jeszcze w prawo, nawet nie w świetle bramki. Okazja? Może. Ale dla prawonożnego zawodnika. Szedłem wyłącznie jako straszak.
Golkiper inaczej ustawi się w bramce do strzelca lewonożnego, inaczej do prawonożnego. To robi zasadniczą różnicę przy podkręcaniu piłki i torze jej lotu. Gdy bramkarz nie ma pewności, który ze strzelców uderzy, jest większa szansa, by go zaskoczyć.
Oczywiście taktyka ze straszakiem bywa czytelna. Ale wątpię, żeby akurat David Seaman tydzień przed meczem z Groclinem zarywał noce przy analizie naszych rzutów wolnych. Gdyby jednak tak zrobił, wiecie, czego by się dowiedział?
Że to pozycja Wieszcza.
Że Wieszczu ładował stąd w okienko co drugi strzał.
Wiedzieliśmy to w Groclinie wszyscy, zastanawialiśmy się tylko, czy i tym razem mu wyjdzie.
Ale Wieszczu zamiast zbierać się do strzału mówi:
– Ty uderzasz.
Mam wrażenie, że się przesłyszałem. Ale Wieszczu trzyma się pod boki, patrzy na mnie spod byka i powtarza:
– Ty uderzasz.
– To twoja pozycja.
– Ty uderzasz. Jak ja strzelę, w moim życiu nic się nie zmieni. Jeśli ty strzelisz, to będzie wielki krok w twojej karierze.
Trybuny ryczą, stadion pełny. Manchester City wracał do pucharów po ćwierć wieku banicji. Gdy poprzednio nasi rywale grali w rozgrywkach UEFA, nie było mnie jeszcze na świecie. Kibice City byli spragnieni europejskiego grania i nie robiło im różnicy, czy przyjedzie AC Milan, czy Dyskobolia, reagowali równie żywiołowo.
City nie miało wtedy tylu pieniędzy co teraz. W porównaniu z tym, gdzie się dziś znajdują, można ich było nawet nazwać klubem peryferyjnym. Ale daj Boże każdemu taką peryferyjność: właśnie przenieśli się na nowy stadion, cudeńko nagrodzone nawet przez stowarzyszenie brytyjskich architektów. Na otwarcie City of Manchester Stadium ograli w sparingu Barcelonę. W składzie mieli Nicolasa Anelkę, Robbiego Fowlera, Steve’a McManamana, Claudio Reynę, Michaela Tarnata czy Shauna Wrighta-Phillipsa. Prowadził ich Kevin Keegan, a asystował mu Stuart Pearce. Trzecim bramkarzem był Kasper Schmeichel.
Gdyby City chciało, mogłoby kupić całą naszą drużynę.
Pewnie pensja samego Anelki wystarczyłaby na pół naszej jedenastki.
A jednak Wieszczu idzie tylko na straszaka, a ja zaczynam kalkulować. Przed gwizdkiem arbitra masz tylko kilka, czasem kilkanaście sekund, więc trzeba szybko podejmować decyzje.
Uderzyć nad murem czy obok?
Postawić na siłę czy precyzję?
Lewy czy prawy róg?
To ułamki sekund, podczas których wszystko wokół przestaje się liczyć, jesteś tylko ty, piłka, mur, bramka i golkiper. Największy leser z matmy nagle zmienia się w wybitnego analityka. Postanowiłem, że muszę uderzyć mocniej niż robię to zwykle, bo mam daleko, a poza tym mur stoi poza światłem bramki. (...) Zrobiłem rozbieg. Ostatni raz spojrzałem na mur, Seamana i obramowanie bramki.
I uderzyłem.
Są strzały, po których masz pewność, że piłka leci w maliny. Są takie, kiedy masz pewność, że będzie gol. Są też takie, kiedy wiesz tylko, że piłka leci w światło bramki.
Ja byłem pewien, że piłka leci w światło bramki.
Patrzyłem więc, co zrobi Seaman. Jak jest ustawiony? Czy zdąży?
Trochę zasłaniał mi mur. Nie widziałem wyraźnie. Gąszcz ciał, gąszcz nóg, w końcu jest i on – zbiera się do parady.
On, najlepszy angielski golkiper swojego pokolenia. On, czternaście lat w reprezentacji, przekładające się na siedemdziesiąt pięć meczów dla Synów Albionu. On, dwukrotny ćwierćfinalista mundialu, on, brązowy medalista Euro, on, trzykrotny mistrz Anglii.
On, legenda.
Nie zdążył, piłka wpada do bramki.
Biegnę. Nie wiem, co mam robić. Nie wiem, co mam myśleć. Nawet nie wiem, jak się mam cieszyć. Dostałem potężny zastrzyk adrenaliny, krótką, niesamowitą, intensywną chwilę szczęścia. To trwało może sześć–siedem sekund, ale niewiele zaznałem wspanialszych chwil. To taki moment, który spłaca tysiące godzin na treningu."
Kliknij i zamów Książkę sportową "Sebastian Mila. Autobiografia".
Fot. z prywatnego archiwum autora
Tekst przygotował: Szymon z labotiga.pl
Skomentuj ten wpis Skasuj cytowanie