"Pamiętam pewną naszą rozmowę na samym początku..." - czyli fragment książki sportowej "Nowy wspaniały świat. Tottenham pod wodzą Pochettino", w którym Harry Kane wypowiada się na temat Mauricio Pochettino.:
"Kiedy dowiedziałem się, że będzie naszym menedżerem, byłem podekscytowany, ponieważ miałem świadomość, że jeśli będę spisywał się dobrze, to będę miał okazję grać, tak jak młodzi piłkarze w Southampton. Miałem jakieś 20 lat, więc – co oczywiste – w tamtym momencie ustępowałem w kolejce do składu kilku napastnikom; trudno było mi dostać się do drużyny. Bardzo dobrze nam się rozmawiało podczas pierwszego spotkania. Z miejsca można było stwierdzić, że jest człowiekiem, który szanuje innych i chce wszystkich poznać – wszystkich piłkarzy, także tych młodych. Bywa tak, że gdy w klubie zjawia się nowy menedżer, to chce zobaczyć się tylko z liderami drużyny. Pierwsza rozmowa była typowo zapoznawcza, drużyna się z nim przywitała, nie było miejsca na jakieś bliższe kontakty. Chciałem, żeby za mnie i moją osobowość przemówiło to, co robię na boisku.
Polecieliśmy do Seattle. Potem do Chicago. Była to chyba najlepsza w mojej karierze wyprawa w okresie przygotowawczym. Ale było ciężko. Wróciłem z wakacji i sądziłem, że jestem w niezłej formie. Ale zrobiono nam badania poziomu tkanki tłuszczowej w organizmie i okazało się, że mam jej najwięcej w zespole, coś koło 18 procent! Nie mogłem w to uwierzyć. Myślałem sobie: „Aaa! To jakiś błąd!”. Mauricio miał swoje ulubione ćwiczenia i swój sprawdzian sprawnościowy, który nazywa się testem Gacona, w czasie którego biega się coraz szybciej. W okresie przygotowawczym robił go nam bardzo często. Mieliśmy też dużo zajęć taktycznych i ćwiczyliśmy ustawienie, ponieważ Mauricio chciał nam zaszczepić swoje podejście do gry.
Dużo się w tym krótkim czasie nauczyłem. Choćby określonego poruszania się na boisku. Mauricio sam był obrońcą, więc wie, co powinien zrobić napastnik, by zyskać przewagę nad rywalem. Czasami graliśmy z nim, Mikim albo Jesúsem jeden na jednego, czasem ćwiczyliśmy w grupie przemieszczanie się w okolicy pola karnego albo wychodzenie za plecy obrońców. Mauricio oczekuje gry na najwyższych obrotach, chce, by piłkarze ciągle pokazywali się do gry… Wiedziałem od razu, że jeśli pragnę występować w jego drużynie, będę musiał się dostosować i szybko tego nauczyć. Lubi wszystko nagrywać, więc gdy uważa, że na treningu coś jest nie tak, pokazuje mi filmiki. Zgodnie z oczekiwaniami nie bał się dać szansy młodszym zawodnikom. Chciał, żeby wszyscy podzielali jego sposób myślenia, żeby pracowali, mając na uwadze ten sam cel. Trudno w tak krótkim czasie zrobić to, co mu się udało. Pamiętam pewną naszą rozmowę na samym początku.
Dobrze radziłem sobie w Lidze Europy w pierwszym sezonie Mauricio w Tottenhamie, ale z tego czy innego powodu nie łapałem się do składu w Premier League. Czułem się coraz bardziej sfrustrowany. Chciałem się z nim zobaczyć. Wyjaśnił mi, że nie robię dostatecznie dużo. Powiedział, że mam wysoki poziom tkanki tłuszczowej w organizmie, że nie wkładam tyle wysiłku, ile bym mógł, i tyle! Być może inni menedżerowie próbowaliby owijać w bawełnę, żeby ugłaskać piłkarza, ale on zawsze walił prosto z mostu. „Musisz zrobić to i to, właśnie dlatego nie grasz w pierwszej jedenastce” – powiedział. Uderzyło mnie to. Wziąłem się do roboty i od tamtej pory jest okej.
W jednym z naszych pierwszych spotkań o stawkę mierzyliśmy się na wyjeździe z cypryjskim AEL Limassol w eliminacjach do Ligi Europy. Oczekiwano od nas zwycięstwa. Do przerwy przegrywaliśmy 0:1 i Mauricio kazał nam „pokazać trochę cojones”. Dał się wtedy trochę ponieść i niespecjalnie się hamował. Dla wielu piłkarzy był to tylko mecz eliminacji do Ligi Europy, ale od samego początku ta przerwa nadała ton jego przygodzie z klubem: szef chce wygrywać każdy mecz, chce wygrywać każde starcie, chce wychodzić zwycięsko z każdej boiskowej akcji. Było w nim tyle pasji. Wygraliśmy 2:1. Ale nieczęsto coś takiego zdarza się w przerwie. Nie byłem u niego w domu. W sumie powinienem go zaprosić do siebie, żeby poznał moją córeczkę. Musi mnie kiedyś odwiedzić. Zrobię grilla i spędzimy razem trochę czasu.
Ponieważ Mauricio jest człowiekiem rodzinnym, dobrze się czuję w jego towarzystwie. Pewnie z niektórymi menedżerami nie zachowywałbym się swobodnie w tego rodzaju sytuacji, ale on traktuje mnie jak prawdziwy przyjaciel. Czasami po prostu zaglądam do niego do gabinetu, żeby się z nim przywitać. Jeśli mamy kilka dni wolnego albo przerwę na mecze reprezentacji, zdarza się, że pyta o życie rodzinne – o dzieciaki, żonę – a czasem mówi też o piłce, o pewnych rzeczach, które możemy poprawić. „Możesz być najlepszym napastnikiem na świecie” – powiedział mi. Od czasu do czasu sobie z tego żartujemy. Oczywiście gdy słyszę, jak mówi to w mediach, zdaję sobie sprawę, że chce mi po prostu dodać pewności siebie. Ale owszem, nazajutrz pisze do mnie, żeby dać mi znać, co powiedział publicznie, i dodaje: „Ale musimy ciężej pracować i dawać z siebie więcej”."
Fragment pochodzi z książki sportowej "Nowy wspaniały świat. Tottenham pod wodzą Pochettino" dostępnej w naszej księgarni labotiga.pl. A jako czytelnik tego bloga, możesz kupić książkę z dodatkowym rabatem 5%. Wpisz w koszyku: BLOG5 i ciesz się sportową lekturą w wyjątkowej cenie dla prawdziwego konesera ;)
Tekst przygotował: Szymon z labotiga.pl
Skomentuj ten wpis Skasuj cytowanie