Mistrzostwa świata w tym sporcie to nie przelewki. Niektórzy zawodnicy kończą swój występ z krwotokiem, inni tracą przytomność, jeszcze inni dostają zawału serca. Finiszujący bez szwanku to rzadkość. Żaden z występujących nie myśli jednak o tym, aby przestać się tym zajmować. O czym mówimy? O najniebezpieczniejszym ekstremalnym sporcie świata – freedivingu.
Wyobraź sobie człowieka, który bez butli tlenowej i płetw, na jednym wdechu, potrafi zanurkować na głębokość 93 metrów i wrócić na powierzchnię. Na tym właśnie polega freediving - sport, który każdego roku zbiera tragiczne żniwo ok. 40 śmiertelnych ofiar.
Tajniki freedivingu opisuje dziennikarz James Nestor w swojej książce „Głębia”. Zainteresował się tym sportem, kiedy został wysłany przez redakcję, by relacjonować mistrzostwa świata w tej dyscyplinie. To co zobaczył, przeraziło go i zaintrygowało jednocześnie. „Trubridge pokonał właśnie 30 pięter w dół i z powrotem, wszystko to na jednym oddechu – bez akwalungu, bez przewodu doprowadzającego tlen, bez kamizelki ochronnej ani nawet bez płetw” – opisuje.
Ponad 11 minut na wstrzymanym oddechu
Treningi fredivingu trwają latami, by móc dostać się na największe głębiny. „Przeciętny początkujący przez kilka frustrujących miesięcy nie jest w stanie zejść niżej niż na kilkanaście metrów” – opowiada Nestor. Żeby zacząć schodzić niżej, trzeba m.in. „rozszerzyć” płuca. „Dzięki odpowiedniemu rozciąganiu się i ćwiczeniom oddechowym freediverzy potrafią zwiększyć pojemność swoich płuc nawet o 75 procent w stosunku do płuc przeciętnego człowieka” – informuje. Stéphane Mifsud, który w 2009 roku ustanowił rekord świata we wstrzymywaniu oddechu, szczyci się pojemnością płuc wynoszącą 10,5 litra! Dla porównania – u przeciętnego dorosłego mężczyzny jest to tylko sześć litrów. Rekord świata w statycznym wstrzymywaniu oddechu należy z kolei do Francuza Stéphane’a Mifsuda i wynosi 11 minut i 35 sekund.
Przed zejściem do wody na duże głębokości trzeba jednak nie tylko przygotować swoje płuca, ale być świadomym tego, co z ludzkim ciałem dzieje się, gdy schodzi się coraz niżej. Dziewięc metrów pod poziomem morza oznacza dla płuc skurczenie się do połowy swojego normalnego rozmiaru. Na głębokości 18 metrów serce bije dwa razy wolniej, krew odpływa z kończyn i kieruje się w stronę ważniejszych partii ciała. Płuca kurczą się do jednej trzeciej swoich normalnych rozmiarów. Mózg przechodzi w stan medytacji. Na głębokości 46 metrów człowiek wchodzi w stan snu spowodowany podwyższonym stężeniem azotu i dwutlenku węgla we krwi. Przez chwilę może nie pamiętać, gdzie jest i dlaczego. Ciśnienie na głębokości 93 metrów jest już ponad dziewięć razy większe niż na powierzchni, wystarczająco duże, by zgnieść puszkę coca-coli. Organy zapadają się w sobie. Serce bije cztery razy wolniej niż zwykle – wolniej niż u osoby pogrążonej w śpiączce. Zmysły wyłączają się. Mózg wchodzi w fazę snu.
Rekord świata w tym sporcie wynosi 244 metry. Jakim cudem się to udało?
Przełącznik Kontrolny Życia
Co ciekawe, największe niebezpieczeństwo nie kryje się w schodzeniu na duże głębokości, ale w wynurzaniu się. „Dla nurka sprzętowego godzinne zejście na głębokość 60 metrów przy oddychaniu zwyczajnym sprężonym powietrzem wymagałoby przeprowadzenia 10-godzinnego wynurzenia w celu zredukowania śmiertelnego stężenia azotu we krwi nagromadzonego podczas schodzenia w dół. Wznoszenie się z 93 metrów na sprężonym powietrzu prawdopodobnie okazałoby się zabójcze” – czytamy w książce „Głębia”. Freediverzy, którzy korzystają jedynie z możliwości swojego ciała, nie muszą czekać tak długo, gdyż w jednym oddechu, który zaczerpują na lądzie, nie ma aż tak dużo azotu, by ich krew zabulgotała. Ponadto freediverzy mogą korzystać z Przełącznika Kontrolnego Życia.
Zjawisko Przełącznika Kontrolnego Życia odkrył w 1963 r. fizjolog Per Scholander. Określa ono szeregu odruchów fizjologicznych występujących w mózgu, płucach i sercu, które uruchamiają się w chwili, gdy zanurzamy twarz w wodzie. Im głębiej nurkujemy, tym nasze ciało przechodzi głębszą transformację, która ma nas chronić przed implodowaniem pod ogromnym ciśnieniem. Freediverzy potrafią wyczuć, kiedy uruchomi się Przełącznik i wykorzystać go do głębszego i dłuższego nurkowania. Przełącznik uruchamia się mniej więcej na poziomie 93 metrów głębokości.
„Podczas gdy ty wznosisz się na 60 metrów, 45 metrów, 30 metrów, Przełącznik Kontrolny powoli odwraca swoje działanie: tętno przyspiesza, a krew wtłoczona do jamy klatki piersiowej jest z powrotem przetaczana do żył, tętnic i narządów. Płuca bolą. Potrzeba zaczerpnięcia oddechu jest nie do zniesienia. Wszystko zamazuje ci się przed oczami, a klatka piersiowa wpada w konwulsje spowodowane nadmiarem dwutlenku węgla. Musisz się pospieszyć albo zaliczysz blackout” – opisuje Nestor. Jeśli potrzeba tlenu okaże się zbyt silna, nurek traci przytomność. Może pozostać zanurzony w wodzie jeszcze przez około dwie minuty. Pod koniec drugiej minuty ciało zbudzi się, by zaczerpnąć jeden ostatni oddech przed śmiercią. Jeśli nadal będzie zanurzony, utonie.
Wypadki
Freediverzy twierdzą, że największą przyczyną wypadków jest nurkowanie samemu albo poleganie wyłącznie na urządzeniach asekuracyjnych. Chcą zmieniać postrzeganie tego sportu poprzez wprowadzanie wielu elementów chroniących wolnych nurków. Jednak, mimo to, wciąż wielu ludzi narażonych jest na niebezpieczeństwo.
Jak wielu ludzi umiera podczas uprawiania tego sportu? Nie ma dokładnych statystyk. Cześć wypadków jest jedynie powiązana z freedivingiem, a nie jego bezpośrednią przyczyną, a niektórych zgonów w ogóle się nie odnotowuje. Liczba ta się jednak podwyższa. W 2005 r. w USA podczas freedivingu zginęło 21 osób, a trzy lata później było już 60 ofiar. W Polsce prowadzi się statystyki odnośnie wypadków nurkowych. W 2004 r. w wypadkach takich zginęły 4 osoby, a w 2015 r. było to już 10 osób.
Freediving w Polsce
W Polsce działa stowarzyszenie Freediving Poland. Powstało pod koniec 2004 roku i jest pierwszą i aktualnie jedyną w naszym kraju oficjalną organizacją skupiającą ludzi nurkujących na wstrzymanym oddechu. Stowarzyszenie zajmuje się organizacją imprez nurkowych takich jak zloty, zawody, pokazy, obozy, treningi oraz zakup sprzętu poprawiającego bezpieczeństwo nurkujących freediverów.
Freediving to ekstremalne doświadczenie. Wielu ludzi uprawia ten sport nie dla rywalizacji, czy pobijania rekordów, ale ze względu na niesamowity związek ludzkiego ciała z ocenem. Ciało zmienia się i transformuje pod wpływem morskich głębin. Wielu freedivierów twierdzi, że właśnie to uczucie jest dla nich fascynujące i uzależniające. To dlatego wracają na głębiny, choć nie mogą być pewni, czy się stamtąd wynurzą…
Więcej informacji o książce -> KLIKNIJ TUTAJ
Skomentuj ten wpis Skasuj cytowanie