Po odejściu Roberta Lewandowskiego z Lecha Poznań do Borussii Dortmund latem 2010 roku to właśnie jemu przypadło zadanie zastąpienia utalentowanego polskiego napastnika. Włodarze Kolejorza sprowadzili na Bułgarską Artjomsa Rudnevsa z węgierskiego klubu Zalaegerszegi. Błyskawicznie okazało się, że był to transferowy strzał w dziesiątkę, ponieważ Łotysz zdobył bramkę już w debiucie i stał się podstawowym napastnikiem Lecha.
Następca „Lewego” zapewnił sobie miejsce w pamięci kibiców Kolejorza dzięki meczowi fazy grupowej Ligi Europy przeciwko Juventusowi w Turynie, w którym ustrzelił hat tricka. Jego perfekcyjny występ w starciu z ekipą Bianconerich opisał Michał Zachodny w książce "Jak (nie) grać w Europie":
„Efekt wow – cecha, która sprawia, że ktoś czuje się podekscytowany lub zaskoczony, gdy widzi coś po raz pierwszy” (za Cambridge Business Dictionary).
Dla Jacka Zielińskiego »efektem wow« była 30. minuta meczu z Juventusem na Stadionie Olimpijskim w Turynie. Semir Štilić właśnie świetnie obrócił się z piłką po zagraniu od Luisa Henríqueza, wpadł w pole karne i podaniem odnalazł Artjomsa Rudņevsa, którego wspierał jeszcze Siarhiej Krywiec. Ostatecznie jednak to Łotysz, po kilku przebitkach i inteligentnym zgraniu Bośniaka, skierował piłkę do bramki. Już drugi – i nie ostatni – raz w tym meczu.
Tego nikt nie mógł przewidzieć. Po drugiej stronie były przecież wielkie gwiazdy: w obronie Giorgio Chiellini, w drugiej linii Mohamed Sissoko, w ataku – Alessandro Del Piero. Po niemal 15 latach ówczesny szkoleniowiec Lecha wciąż potrafi przywołać towarzyszące bramce na 2:0 wrażenia; przypomina sobie, że po golach Rudņevsa obok radości on i jego współpracownicy czuli też niedowierzanie.
Myśleliśmy:
– Co tu się dzieje? Przecież to Juventus, prawda?.
A my do tej 45. minuty graliśmy bardzo dobrze. Dominowaliśmy, wychodziliśmy z kontrami, były fajne akcje, każdy złapał luz, rytm – przywołuje tamte chwile Jacek Zieliński i z uśmiechem kręci głową.
Pamięta także gorącą atmosferę w szatni w przerwie.
– Przed spotkaniem uczulaliśmy się specjalnie na stałe fragmenty gry, a potem na koniec pierwszej połowy tracimy gola po rzucie wolnym. Było nerwowo, pojawiło się trochę pretensji, musieliśmy szybko opanować emocje i wrócić do tego, co było naszym celem: gramy swoje. I do biegania, bo naprawdę dużo wtedy w Turynie biegaliśmy. To chyba normalne, że się w takim meczu biega, prawda?
O swojej drużynie dawny szkoleniowiec Kolejorza mówi, że była charakterna. Gdy należało ukraść cenny czas w końcówce meczu, to piłkarze się kładli i liczyli sekundy. A przecież i oni mogli ulec »efektowi wow«, gdy Del Piero po ponad godzinie gry uderzył w okienko z 30 metrów i zrobiło się 3:2 dla Juventusu. Nawiasem mówiąc, tego gola też Lech stracił po stałym fragmencie, czyli szybko rozegranym przez gospodarzy na własnej połowie rzucie wolnym.
Piłkarze Luigiego Delneriego mieli zdecydowanie więcej okazji bramkowych, obronie poznaniaków daleko było do pewności, ale mimo to goście umieli odpowiedzieć na prowadzenie Juventusu. W drugiej minucie doliczonego czasu Rudņevs wymienił się piłką z Joëlem Tshibambą i uderzył tak, że przebił wyczyn Del Piero sprzed kilkudziesięciu minut. Dzięki fantastycznemu golowi, który dał poznaniakom remis 3:3, to łotewski napastnik został bohaterem”.
Rudņevs rozegrał w stolicy Piemontu życiową partię. W kolejnych miesiącach również imponował skutecznością W meczu rewanżowym z Juve rozegranym w Poznaniu udowodnił, że miał patent na zespół ze stolicy Piemontu. Łotysz strzelił Starej Damie cztery gole w dwóch meczach, dzięki czemu było o nim głośno w Europie. W następnym sezonie wywalczył koronę króla strzelców Ekstraklasy z 22 golami na koncie – zaliczył aż cztery hat tricki w lidze. Wyborna forma – 45 goli w 73 meczach w barwach Dumy Wielkopolski - zaowocowała transferem do mocniejszego klubu. Artjoms poszedł w ślady „Lewego”.
Trafił do HSV występującego wówczas w Bundeslidze i mimo początkowych trudności, znalazł sposób na zdobywanie bramek dla Rothosen. W pierwszym sezonie wpisał się 12 razy na listę strzelców. Później było już tylko gorzej. W zrobieniu kariery w Niemczech przeszkodziły mu kontuzje i choroba psychiczna jego żony. Ostatecznie Łotysz zawiesił buty na kołku w wieku zaledwie 29 lat.
Kibicom Kolejorza pozostawił piękne wspomnienia w postaci pięknych goli, strzelanych seryjnie w Ekstraklasie, i tripletty przeciwko Juventusowi.
"Jak (nie) grać w Europie" to dogłębna i poważna analiza zjawiska, która nie skupia się tylko na porażkach, ale i ich przyczynach oraz oferuje plan naprawczy - lektura obowiązkowa dla trenerów, właścicieli klubów, piłkarzy oraz kibiców.
Skomentuj ten wpis Skasuj cytowanie