Cristiano Ronaldo i Leo Messi cały czas znajdują się na piłkarskim firmamencie. Należy jednak mieć świadomość, że są coraz starsi i niebawem mogą zacząć nosić się z zamiarem zakończenia wspaniałej kariery zawodniczej. Młodzi fani futbolu powinni mieć jednak nowych idoli, na których będą mogli się wzorować.
Z pomocą przychodzą dwie postaci: Kylian Mbappé i Virgil van Dijk. Wydawnictwo SQN w specjalnej serii Wydarzyło się naprawdę wydało dedykowane dzieciom książki o tych dwóch bohaterach współczesnego i być może przyszłego futbolu.
Dziecko ze sportem we krwi
Jak nietrudno się domyślić, korzenie Kyliana Mbappé sięgają krajów afrykańskich, podobnie jak w przypadku wielu reprezentantów Francji. Jego ojciec pochodzi z Kamerunu, matka zaś urodziła się w leżącej na północy Czarnego Lądu Algierii. Oboje od dzieciństwa interesowali się sportem. Wilfried jest trenerem piłki nożnej, a Fayza przez lata uprawiała piłkę ręczną.
Dodatkowo przyrodni brat Kyliana również jest zawodowym piłkarzem. Widać więc, że rodzina Mbappé miała od zawsze sport we krwi. Z pewnością ułatwiło to naszemu bohaterowi początki z futbolową przygodą. Jako dziecko był bardzo bystry, ale jego dawni nauczyciele twierdzą, że trudno go było upilnować. Akurat tę zdolność doskonale potrafił przenieść na piłkarskie boisko.
Od chwili narodzin naszego bohatera jego życie obracało się wokół sportu. Miał kogo podpatrywać i skąd brać przykład. Kiedy uczył się chodzić, robił to na boisku. Kiedy zaczynał biegać, gonił za piłką. Mało tego. W AS Bondy do dziś wspominają, jak dwu, trzyletni Kylianek godzinami przesiadywał w klubowej szatni i swoimi ogromnymi dziecięcymi oczyma godzinami obserwował tatę albo innych trenerów, jak objaśniali młodziutkim zawodnikom strategie i tajniki piłkarskie.
Jak łatwo się domyślić, Wilfried Mbappé zapisał syna do klubu, w którym sam pracował i do którego było najbliżej. Pod jego okiem chłopiec harmonijnie się rozwijał, a kolejne drużyny młodych roczników AS Bondy z nim w składzie nie miały sobie równych.
Przez ciernie do gwiazd
Życie francuskiego gwiazdora nie było jednak usłane różami. Nie inaczej było w przypadku Holenderskiej Skały. Podobnie jak Kilian, jego rodzina pochodzi z innego kraju, niż piłkarz reprezentuje. Jego matka jest bowiem Surinamką. Mieszkał wraz z rodziną w mało atrakcyjnej dzielnicy.
Jak większość chłopców grał w piłkę, gdzie tylko się dało, na parkingach czy asfaltowych boiskach. W domu się nie przelewało, więc gdy Virgil otrzymał szansę na treningi w szkółce Willem II Tilburg, musiał łączyć to z pracą na pół etatu jako pomywacz.
Początkowo występował na pozycji bocznego obrońcy, później zaś, w wieku 17 lat, urósł w krótkim okresie aż 18 centymetrów, co skłoniło szkoleniowców do przesunięcia go na środek formacji defensywnej. Mimo to niewielu pokładało w nim wielkie nadzieje. Często miał pod górkę.
Kiedy miał 17 lat, zatrudnił się przy zmywaniu naczyń w restauracji Oncle Jean (wymawiaj: Ąkl Żą) w zamożnej części Bredy. Zarabiał 3 euro (niecałe 15 złotych) za godzinę. Pracował po szkole, do pracy jeździł rowerem.
Szef restauracji wspomina, że nieraz starał się do niego zagadać. Virgil jednak był małomówny, wyraźnie skupiony na tym, by jak najlepiej wykonać swoją pracę i jechać na trening.
Te cechy zostały mu do dziś.
Mimo ogromnej sławy, na zewnątrz wciąż jest raczej skryty i wycofany, a już na pewno nie ma w sobie nic z celebryty. Najlepiej czuje się w otoczeniu rodziny i przyjaciół, których starannie dobiera. Dopiero przed nimi się otwiera. Za to kiedy już komuś zaufa, zrobi dla niego wszystko. Dorywcza praca najstarszego syna ratowała domowy budżet pani Hellen. Virgilowi zaś pozwalała jeść więcej niż mógł dostać w domu. Bardzo tego potrzebował, bo jego organizm był wtedy w fazie największego wzrostu.
Wyobraźcie sobie, że jako nastolatek Virgil wcale nie był wysoki. Dopiero, kiedy skończył 17 lat, urósł aż… 18 centymetrów w rok!
Dziś jest chłopem na schwał.
Mbappé – nastoletni brylant
Odkąd nowy książę futbolu zaczął na poważnie skupiać się na futbolu, wszyscy wokół podkreślali niezwykłą skalę talentu chłopaka. Imponował przede wszystkim niezwykłą szybkością oraz dryblingiem, czyli atrybutami bardzo cenionymi we współczesnej piłce nożnej.
Był rozchwytywany, na treningi z młodzieżowymi zespołami zapraszał go Real Madryt czy Chelsea. Finalnie zdecydował się wraz z opiekującymi się nim rodzicami na kontynuowanie kariery w AS Monaco.Był to strzał w dziesiątkę, tam bowiem po kilku latach znalazł się pod skrzydłami Leonardo Jardima, który odpowiednio stymulował jego rozwój, co pomogło zarówno klubowi, jak i samemu Mbappé.
Przez dwa lata występów w biało-czerwonym trykocie zdobył 41 bramek i zaliczył 16 asyst, co na tak młodego piłkarza było wynikiem doskonałym. Następnie przyszedł czas na kolejny krok i transfer do krajowego potentata – Paris Saint-Germain.
W pierwszym swoim sezonie w dorosłej piłce (niepełnym, bo debiutował w grudniu) nasz bohater rozegrał w sumie 11 meczów ligowych, w których strzelił jednego gola (nie narzekajmy, przypominamy, że miał niewiele ponad 17 lat) AS Monaco zajęło III miejsce w lidze.
Dopiero pół roku później Kylian skończył 18 lat.
A w kolejnych rozgrywkach, w swoim drugim roku w zawodowym futbolu, nasz bohater dosłownie eksplodował. Popatrzcie sami na podsumowanie sezonu 2016/2017:
- 29 meczów w Ligue 1, w nich 15 goli i 11 asyst;
- 9 występów w Lidze Mistrzów i 6 goli;
- po 3 mecze w Pucharze Francji i Pucharze Ligi, a w nich 5 goli i 3 asysty;
- no i jedna bramka w reprezentacji Francji.
Spektakularny rezultat, prawda?
Van Dijk – ciężka praca popłaca
Mimo przeciwności losu Virgil się nie poddawał. W 2010 roku, mając 19 lat, został pozyskany przez FC Groningen. Przez dwa sezony, kiedy to grał w klubie, który wychował także Arjena Robbena, prezentował się z tygodnia na tydzień coraz lepiej. Poskutkowało to transferem do najsłynniejszego szkockiego zespołu – Celticu Glasgow.
Po otrzymaniu bardziej technicznego wykształcenia piłkarskiego, przez dwa sezony w twardej Scottish Premiership nabrał krzepy. Jego rozwój i nabyte już umiejętności przekonały włodarzy Southampton do ściągnięcia holenderskiego obrońcy za 13 milionów funtów. To właśnie w drużynie Świętych Van Dijk dokonał największego progresu.
Pod wodzą Ronalda Koemana, byłego świetnego defensora, wszedł na poziom ścisłej światowej czołówki stoperów. W 2018 roku został zakupiony przez Liverpool FC za rekordowe na tamten moment pieniądze zapłacone za obrońcę – 75 milionów funtów.
Virgil zadebiutował w Anglii latem 2015 roku, a w jego karierze nareszcie dał się zauważyć wyraźny progres.
Po pierwsze – Southampton zapłacił za niego konkretne już pieniądze, prawie 16 milionów euro (niecałe 70 milionów złotych).
Po drugie – trafił do najlepszej ligi świata, bo za taką uchodzi Premier League.
Po trzecie – grał u znakomitego trenera. Tego samego, który przed laty w Ajaksie tak wziął w obroty młodziutkiego Zlatana Ibrahimovicia, że ten wystrzelił zawodowo jak z katapulty.
I po czwarte – Virgila w końcu zauważono w rodzinnej Holandii.
To ostatnie stwierdzenie jest oczywiście nieco ironiczne, ale nie da się ukryć, że dopiero wtedy, jesienią 2015 roku, chłopak po raz pierwszy wystąpił w meczu reprezentacji swojego kraju – od koloru strojów zwanej Oranje (wymawiaj: Oranie, Pomarańczowi). Było to spotkanie w ramach eliminacji do EURO 2016 z Kazachstanem.
W chwili debiutu miał 24 lata, 3 miesiące i 2 dni.
Przyznacie, że z premierowym występem Virgila u siebie holenderska federacja zbytnio się nie spieszyła.
Demon szybkości z Paryża
Do klubu ze stolicy Francji Kylian przychodził jako niemal w pełni ukształtowany zawodnik. Zdobył już doświadczenie zarówno na arenie ligowej, jak i w rozgrywkach międzynarodowych. Wszak w Lidze Mistrzów AS Monaco z nim w roli głównej doszło aż do półfinału. Klub zarządzany przez szejków dokonał niezwykłej ofensywy transferowej. W tym samym czasie udało im się pozyskać Neymara, a we wrześniu 2017 roku na Parc de Princes zadebiutował Mbappé.
W 2018 roku był motorem napędowym reprezentacji Trójkolorowych, która pewnie sięgnęła po tytuł mistrzów świata. Sam zawodnik otrzymał nagrodę dla najlepszego młodego zawodnika turnieju. Po czterech sezonach można z całą pewnością stwierdzić, że nie zawiódł pokładanych w nim nadziei: 80 zdobytych bramek i aż 78 asyst znamionuje wielką piłkarską klasę.
Dodatkowo podkreśla to, że Kylian nie zachowuje się jak typowy egzekutor, lecz potrafi także współpracować z partnerami z zespołu. Z PSG wygrał do tej pory trzy mistrzostwa Francji i zdobył trzy Puchary Francji. W 2020 roku klub dotarł do finału Ligi Mistrzów, przegrał w nim jednak z faworyzowanym Bayernem Monachium.
Jedno za to jest pewne: transfer 19-letniego wtedy Kyliana do PSG zdecydowanie nie był błędem i swoje zrobił.
Nasz młodziutki geniusz oswoił się z piłkarskimi salonami, a jego talent rozbłysnął. Wrócił do Paryża, gdzie pozostał wśród znanych sobie ludzi, co w jego wieku i przy jego zarobkach było bardzo ważne. Nadal mieszka z rodzicami i ukochanym bratem. W przeciwieństwie do rozrywkowego Neymara prowadzi się bardzo przykładnie. A to, jak wiadomo, jest niezwykle ważne, jeśli chce się zajść na sam szczyt. Wystarczy spojrzeć chociażby na obecnych królów futbolu – Leo Messiego i Cristiano Ronaldo. Ich tryb życia, podobnie jak ten naszego bohatera, jest niemal nienaganny.
Ostoja defensywy Liverpoolu
Odkąd Virgil van Dijk trafił pod skrzydła Jürgena Kloppa, jego kariera rozwijała się błyskawicznie. Niemal od razu stał się jednym z najsilniejszych ogniw klubu z Merseyside. Już podczas pierwszego sezonu spędzonego na Anfield klub z nim w składzie doszedł do finału Ligi Mistrzów. Ale nie udało się pokonać będącego od trzech lat na fali w tych rozgrywkach Realu Madryt.
Holender podczas sezonu Premier League wielokrotnie był wybierany do drużyny kolejki. Rozgrywki 2018/19 były szczytowym momentem w przygodzie Holendra z The Reds. Liverpoolczycy po raz pierwszy od 14 lat zwyciężyli w Lidze Mistrzów, a sam stoper rodem z Holandii otrzymał statuetkę dla najlepszego zawodnika rozgrywanego w Madrycie finału.
Kolejna kampania to niesamowity marsz drużyny po upragnione przez kibiców mistrzostwo Anglii. Już na kilka kolejek przed końcem sezonu wszyscy związani z klubem mogli świętować odzyskanie prymatu w kraju. Virgil van Dijk nie opuścił ani minuty w rozgrywkach ligowych.
Na jakiekolwiek statystyki The Reds z tego okresu byśmy spojrzeli – czy to na średnią traconych goli, czy liczbę czystych kont, czy wreszcie zwycięstw – wraz z nadejściem naszego bohatera wszędzie widać imponującą poprawę.
„Big Vig” (drugi angielski przydomek naszego bohatera) to dziś absolutny generał środka obrony Liverpoolu.
Niepokonany i niezastąpiony.
No bo co powiecie na to, że to właśnie Virgil został piłkarzem, którego najdłużej w historii nikt nie zdołał przedryblować (oczywiście w oficjalnych występach)?
Nie dał sobie tego zrobić przez… półtora roku.
Aż przez 65 meczów!
W marcu 2018 roku w meczu ligowym z Newcastle okiwał go Hiszpan Mikel Merino. Następnym, któremu ta sztuka się udała, był dopiero Brazylijczyk Gabriel Jesus (wymawiaj: Hesus) z Manchesteru City. Dokonał on tego w sierpniu 2019 roku w spotkaniu o Tarczę Dobroczynności (Community Shield, wymawiaj: Komjuniti Szild), czyli w Superpucharze Anglii, o który co roku walczą mistrz kraju i zdobywca Pucharu Anglii.
Jeżeli chcesz przekonać się, jak to WYDARZYŁO SIĘ NAPRAWDĘ, zajrzyj do sportowej księgarni internetowej labotiga.pl. Znajdziesz tam wiele książek o piłce nożnej, ale nie tylko. Przeżyj sportowe emocje z najlepszymi książkami sportowymi!
Skomentuj ten wpis Skasuj cytowanie