Brak produktów

Wartość produktów: 0,00 zł
Realizuj zamówienie

Produkt dodany do koszyka!

Ilość:
Razem:

Produktów w koszyku: 0. Jest 1 produkt w Twoim koszyku.

Wartość koszyka:

Pięć najważniejszych okresów z życia Marco van Bastena

Pięć najważniejszych okresów z życia Marco van Bastena

Marco van Basten to postać, którą kojarzy każdy szanujący się fan futbolu. Legenda Ajaxu Amsterdam, AC Milanu i reprezentacji Holandii skrywa przed swymi sympatykami wiele tajemnic. Część z nich piłkarz postanowił odkryć w autobiografii "Basta. Moje życie, moja prawda" którą w Polsce wydało Wydawnictwo SQN. Przygotowaliśmy opis pięciu najważniejszych okresów, które Marco wskazuje jako istotne w swoim życiu.

 

1. Dzieciństwo Marco van Bastena

Marco urodził się 31 października 1964 roku w Utrechcie. Dorastał razem ze starszym rodzeństwem – siostrą Carlą i bratem Stanleyem. Co ciekawe, to raczej bratu ikony futbolu rodzice wróżyli większą karierę piłkarską, otrzymał bowiem imię na cześć legendarnego brytyjskiego piłkarza – Stanleya Matthewsa. Imię przyszłej legendy zaś jest skrótem od Marcela. Jego babcia miała problem z jego wymówieniem, dlatego zmieniono je na Marco. Dość szybko okazało się, że to najmłodsze z trojga dzieci ma największy dar czarowania piłką. Młode życie piłkarza naznaczyła też tragedia. Był świadkiem, jak jego przyjaciel się topi i w żaden sposób nie mógł mu pomóc… Do dziś nie chce o tym z nikim rozmawiać. A tak wspomina młodzieńcze lata:

Trenowaliśmy wtedy na żwirze, ale zaraz obok były trawiaste boiska do korfballu. Kiedy padało, często chodziliśmy po treningu „pokopać”, jak to nazywaliśmy. W czterech albo pięciu ćwiczyliśmy tam drybling, starając się utrzymać jak najdłużej przy piłce, podczas gdy pozostali robili wślizgi i próbowali wybić nam futbolówkę spod nóg. Nie było żadnych ograniczeń. Oczywiście boisko do korfballu po czymś takim było kompletnie zmasakrowane, bo oraliśmy je równo wślizgami. Ale w ten sposób wyrabialiśmy w sobie wyczucie, co dzieje się za naszymi plecami. Czy to było niebezpieczne? Nie dochodziło wprawdzie do bijatyk, ale atakowaliśmy się jak najbardziej na poważnie.
W zasadzie byłem w tamtym czasie całkiem zwyczajnym chłopakiem. Miałem brata i siostrę. Nie uczyłem się za dobrze, ale też niespecjalnie słabo. Na pewno nie należeliśmy do bogaczy, mieszkaliśmy w bloku. Ale z drugiej strony niczego mi nie brakowało. Po prostu byłem chłopakiem, który bardzo lubił grać w piłkę.

2. Lata w Ajaxie słynnego Marco

Jedną z najważniejszych postaci, którą spotkał na swej piłkarskiej drodze van Basten, był Aad de Mos. To on jako trener grup młodzieżowych Ajaxu zdał sobie sprawę ze skali talentu młokosa i ściągnął go w 1981 roku do klubu ze stolicy Holandii. Kariera van Bastena nabrała błyskawicznego tempa, już 3 kwietnia 1982 roku zadebiutował w pierwszym zespole. Był do symboliczny moment, bo na boisku zastąpił absolutną legendę – Johana Cruijffa. W amsterdamskiej ekipie występował przez sześć sezonów. Jego dorobek z tamtych lat jest imponujący. Trzykrotnie zdobywał z drużyną mistrzostwo Holandii oraz Puchar Holandii, do tego w ostatniej kampanii Ajax z nim w składzie zwyciężył w Pucharze Zdobywców Pucharów UEFA. Indywidualnie aż czterokrotnie wygrywał klasyfikację strzelców Eredivisie. Niestety momenty chwały na boiskach piłkarskich zbiegły się z dramatem rodzinnym, który wydarzył się gdy Maco miał 22 lata…:

Kiedy o wpół do dwunastej w nocy dotarłem z Brukseli do domu, czekał już na mnie ojciec i powiedział:
– Twoja matka miała atak serca.
Typowe. „Twoja matka”. Nie „mama”. No ale dobra. Po wyprowadzeniu psów w przerwie meczu usiadła w fotelu i zasłabła. Ojciec wezwał pogotowie, które błyskawicznie zawiozło ją do szpitala. Uważał, że nie ma sensu tam teraz jechać po nocy, więc odwiedziłem ją z samego rana. Była już przytomna, ale miała zostać jeszcze przez dziewięć dni w szpitalu. Brat i siostra mieszkali odpowiednio w Kanadzie i Włoszech, nie mogli więc od razu się zjawić. W tamtych czasach nie było to zresztą jeszcze takie proste.
Ale dziewięć dni później zrobiło się jeszcze dramatycznej, ponieważ mama dostała drugiego ataku i zapadła w śpiączkę. Kiedy ponownie odzyskała przytomność, okazało się, że nie pamięta niczego z mniej więcej ostatnich trzydziestu lat. Prawie nas nie poznawała. Nic nie wiedziała. Potem nigdy już nie była całkiem taka jak dawniej.

3. Występy w AC Milan, na podstawie książki "Basta. Moje życie, moja prawda"

Klub z Lombardii pod koniec lat 70. i na początku 80. przeżywał prawdziwy kryzys. Zespół nie był w stanie zdobyć jakiegokolwiek trofeum. Pomóc miał mu w tym holenderski zaciąg, bo oprócz naszego bohatera do Włoch przeniósł się również Ruud Gullit. Pierwszy sezon Marco we Włoszech stał pod znakiem leczenia kontuzji, ale później napastnik w pełni odwdzięczył się za otrzymany kredyt zaufania. To właśnie w Milanie van Basten przeżył apogeum kariery. Aż trzykrotnie otrzymał Złotą Piłkę dla najlepszego piłkarza grającego w Europie. Dodatkowo wraz z kolegami dwukrotnie sięgnął po triumf w Pucharze Europy i trzy razy wywalczył scudetto. Bycie piłkarzem we Włoszech wiąże się z ogromnym zainteresowaniem i ciągłymi śpiewami, o czym przekonała się holenderska kolonia w Milanie:

Ruud i ja do wielu rzeczy we Włoszech musieliśmy dopiero przywyknąć. Gdziekolwiek pojawiliśmy się z drużyną Milanu, wszędzie czekały na nas rzesze fanów. Stwarzali odpowiedni nastrój śpiewami i klaskaniem. W zasadzie była to zawsze jedna i ta sama piosenka, którą słyszeliśmy wszędzie.
Bardzo szybko nauczyliśmy się z Ruudem ją rozpoznawać, chociaż nie rozumieliśmy, o co w niej chodzi.
– Co oni tam ciągle śpiewają?
– Nie mam pojęcia, przypomina mi to coś w rodzaju „Hugo Lasagnia” albo coś podobnego.
– Ten gość to musi być jakaś megagwiazda, bo słychać to na każdym stadionie.
Kiedy zapytaliśmy o to innych zawodników z Milanu, okazało się, że zanim fani zaczną śpiewać, zawsze skandują najpierw: Tutto lo Stadio, co znaczy mniej więcej tyle, co „Wszyscy razem”, żeby zachęcić wszystkich na trybunach do wspólnego śpiewania. Czyli nieźle zrozumieliśmy, ha, ha, ha.

4. Gwiazda reprezentacji Holandii i cudowny gol w finale Euro 1988

Dla każdego Holendra występy w pomarańczowej koszulce są czymś specjalnym. Także van Basten traktował reprezentację priorytetowo. W seniorskiej kadrze zadebiutował, mając niecałe 19 lat, w meczu przeciwko reprezentacji Islandii. Debiut na wielkiej imprezie zaliczył dopiero w 1988 roku, Holandia w przedziwnych okolicznościach straciła bowiem awans na europejski czempionat cztery lata wcześniej i na mistrzostwa świata w 1986. Ale napisać, że Marco zaliczył debiut, to nic nie napisać. On wyważył drzwi z futryną! Holendrzy zostali mistrzami Europy, a van Basten został królem strzelców imprezy, którą okrasił fenomenalnym golem strzelonym w finale. Potem bez wielkich sukcesów występował jeszcze na dwóch kolejnych wielkich turniejach, ale w pamięci na zawsze pozostały mu pierwsze mistrzostwa:

Po raz pierwszy w życiu stałem na najwyższym podium. Cały świat na mnie patrzył. A ja pokazałem, co potrafię. Zadecydowałem o wyniku meczu, nawet kilka razy. Dla mnie też było to coś nierzeczywistego. I nagle wszyscy chcieli wiedzieć: jak to możliwe, jak robi się coś takiego?
Ale coś takiego nadal pozostaje niepojęte. Na mistrzostwach Europy w 1988 roku wszystko mi wychodziło. Tak się czasem zdarza, bo na przykład na mistrzostwach świata w 1990 roku było już inaczej. A przecież w zasadzie byłem wtedy lepszym piłkarzem niż dwa lata wcześniej. Nie ma na to żadnej recepty. Na przykład w rodzaju: „Jeśli będę ciężko pracował, to mi się uda”. Czegoś takiego nie da się przewidzieć, zawsze jest w tym element przypadku.

5. Trener Oranje, nieudana misja Basty

Van Basten przez wiele lat wzbraniał się przed rozpoczynaniem kariery trenerskiej. Ale w 2003 roku został namówiony przez swego dawnego kompana z Ajaxu do współpracy z młodzieżą tego klubu. W 2004 roku, po nieudanych dla Holandii mistrzostwach Europy, krajowy związek podjął zaskakującą decyzję o powierzeniu reprezentacji niedoświadczonemu Marco. Prowadził on zespół na dwóch wielkich turniejach, w tym na mistrzostwach Europy w 2008 roku, gdy Holendrzy robili furorę i niespodziewanie odpadli w ćwierćfinale z Rosjanami. Po tej porażce rozstał się z Pomarańczowymi. Po latach podzielił się przemyśleniami dotyczącymi pracy trenera:

Wygląda na to, że rola trenera staje się coraz ważniejsza. Moim zdaniem nienaturalnie ważna. Została nadzwyczajnie rozdęta. Dawniej liczyli się przede wszystkim zawodnicy. Na nich się patrzy, o nich się potem rozmawia. W jaki sposób rozgrywają mecz, w jaki sposób odwracają jego przebieg, jak realizują swoje cele. A trenerzy, no cóż, mają ich w tym wspierać. Głównie to. I nic więcej.
Po raz kolejny wyszło to na jaw przy okazji Euro 2008. Nasze mecze eliminacyjne nie były nadzwyczajne, ale po zwycięstwach w fazie grupowej z mistrzami i wicemistrzami świata wszyscy nagle znowu byli nastawieni do nas pozytywnie. Ta nagła euforia też wydała mi się wtedy przesadna.
Wydaje mi się, że osoba trenera ma ogromne znaczenie, jeśli chodzi o utrzymanie spokoju w trakcie meczu, w różnych nerwowych momentach spotkania. Bo jeśli idzie o trening, kierowanie zespołem, to zdążyłem już nabrać doświadczenia. Ale robienie dokładnie tego, co trzeba, w tych kilku trudnych, lecz decydujących momentach, które mogą zaważyć na wyniku spotkania, to już bardzo specyficzna umiejętność.

 

Dotychczasowe życie Marco van Bastena było bardzo ciekawe i zmieniało się jak w kalejdoskopie. Jeśli chcecie poznać więcej zakulisowych historii, które gwiazdor zdradza w autobiografii, sięgnijcie po nią! Możecie to zrobić, zamawiając ją w sportowej księgarni internetowej labotiga.pl -> (TUTAJ). Zachęcamy!

 

Skomentuj ten wpis

* Imię
* Email (nie publikowany)
* Komentarz
Przepisz kod