Do początku ostatniej dekady XX wieku Duma Katalonii była bardzo dobrym klubem. Często jednak nie potrafiła wykorzystać szans, brakowało jej instynktu kilera, a niekiedy nawet i stylu. I wtedy nadszedł rok 1988, rządy na Camp Nou objął Johan Cruyff i drużyna zaczęła przeobrażać się w pięknie grającą maszynkę do wygrywania. Co do tego doprowadziło i jakie konsekwencje wyniknęły z ośmiu lat prowadzenia FC Barcelony przez Boskiego Johana? O tym opowiada książka Wydawnictwa SQN "Dziedzictwo Barcelony, dziedzictwo Cruyffa".
Tak naprawdę, aby zrozumieć powody lepszej gry Barcelony, trzeba cofnąć się aż do zawodniczej kariery Johana Cruyffa. To wtedy znalazł się on pod wpływem Vica Buckinghama, a przede wszystkim Rinusa Michelsa. Najlepszy holenderski piłkarz w dziejach już od najmłodszych lat wykazywał żywe zainteresowanie aspektami taktycznymi, był swego rodzaju „trenerem na boisku”. Jako czynny piłkarz miał świadomość tego, jak ważne jest właściwe wykorzystanie przestrzeni na placu gry czy odpowiednie ustawienie bramkarza względem reszty zespołu. Był on jednym z symboli Futbolu Totalnego, którego pierwszym silnym wspomnieniem dla kibiców Blaugrany może być efektowna wygrana ich pupili (z wielkim udziałem Johana) w El Clásico w 1974 roku.
Cruyff zakończył piłkarską karierę i zajął się prowadzeniem drużyn z ławki trenerskiej. Po udanej, acz pozostawiającej niedosyt kadencji w Ajaxie Amsterdam prezes Barcelony, Josep Lluís Núñez, powierzył legendzie klubu opiekę nad zespołem. Holender zdecydował się niemal od razu na przemeblowanie składu i wprowadzenie ładu taktycznego, uważał bowiem, że jego poprzednicy z Terrym Venables’em na czele pozostawili po sobie bałagan pod tym względem.
Miesiąc po miesiącu, rok po roku kształtował drużynę, aż w końcu udało mu się doprowadzić drużynę do pożądanego stanu. Przeprowadzono transfery, z których najlepszymi strzałami okazało się sprowadzenie duetu ofensywnych graczy – Romário oraz Christo Stoiczkowa. W trakcie ośmiu lat prowadzenia pierwszego zespołu przez Holendra jego podopieczni zdobyli cztery mistrzostwa Hiszpanii z rzędu (w latach 1991–1994) i Puchar Hiszpanii (1990) oraz odnieśli najbardziej pamiętny sukces Dream Teamu– tryumf w Pucharze Europy po golu aktualnego trenera Dumy Katalonii, Ronalda Koemana.
Ale futbol składa się z pewnych cykli. Także i ten musiał się kiedyś skończyć. W 1996 roku w bardzo nieprzyjemnej atmosferze Cruyff i Núñez zakończyli współpracę. W latach 1996–1998 drużynę prowadzili kolejno Bobby Robson i Louis van Gaal. Jednak kolejne dwa lata rządów ekscentrycznego Holendra rozpoczęły okres smuty w historii klubu ze stolicy Katalonii. Dopiero nadejście innego przedstawiciela kraju z Niderlandów odmieniło oblicze Blaugrany.
Frank Rijkaard, bo o nim mowa, przejął stery zespołu w 2003 roku i mimo niezbyt udanego początku zapisał się na trwałe na kartach historii klubu i w pamięci fanów. Powrócił do efektownego stylu gry, w czym prym na boisku wiódł nowy gwiazdor zespołu – Ronaldinho. Lata 2004–2006 do dziś są wspominane przez sympatyków FC Barcelony z rozrzewnieniem. Z czasem wróciły jednak stare demony: drużyna straciła motywację, a najgorszy wpływ na morale ekipy miał niedawny zbawca rodem z Brazylii.
I wtedy nadszedł najistotniejszy dla dziejów klubu w XXI wieku moment. Zarząd zdecydował, że następcą Rijkaarda zostanie Pep Guardiola. Podobnie jak poprzednicy nie miał rewelacyjnego startu, ale z czasem wszystkie tryby zaczęły współgrać i drużyna wyglądała być może tak dobrze jak nigdy wcześniej. Szczyty popularności osiągnął styl gry Katalończyków, określany mianem tiki-taki. Dodatkowo wspaniałą postawę zespołu uwydatniały elektryzujące potyczki z Realem Madryt i konflikt Guardioli z ówczesnym szkoleniowcem Królewskich, José Mourinho. Duma Katalonii z lat 2008–2012 w pełni uosabiała podejście do futbolu Johana Cruyffa. Sześć trofeów z roku 2009 czy dwukrotne wygranie Ligi Mistrzów to tylko namiastka sukcesów ekipy prowadzonej przez trenera pochodzącego z Santpedor.
Po czterech sezonach chwały nastąpił przykry czas, zakończony przedwczesną śmiercią następcy Pepa – Tito Vilanovy. Również Gerardo Martino nie był w stanie wskrzesić zwycięskiego ducha w trenowanym przez siebie zespole. Dopiero przyjście Luisa Enrique oraz Neymara, który uzupełnił duet Messi-Suarez spowodowało nową falę sukcesów i ponownie zaimplementowanym atrakcyjnym dla oka stylem gry. Cudowne akcje, trofea, ale także niezrozumiałe porażki – to charakteryzowało kadencję Hiszpana – de facto ostatnią tak dobrą dla Dumy Katalonii.
Czasy Ernesto Valverde, a zwłaszcza Quique Setiéna to okresy, których culés nie będą wspominać latami. Mimo aktualnie panującej zawieruchy obecny trener, Ronald Koeman, jest być może ostatnią deską ratunku dla klubu z Camp Nou. To bowiem wyróżniający się uczeń Boskiego Johana, a przecież wiadomo, że dziedzictwo Barcelony to w wielkiej mierze dziedzictwo Cruyffa. Niech magia Latającego Holendra zadziała jeszcze raz!
Więcej informacji w książce "Dziedzictwo Barcelony, dziedzictwo Cruyffa", autorstwa Jonathana Wilsona, którą możesz kupić TUTAJ.
Skomentuj ten wpis Skasuj cytowanie