Brak produktów

Wartość produktów: 0,00 zł
Realizuj zamówienie

Produkt dodany do koszyka!

Ilość:
Razem:

Produktów w koszyku: 0. Jest 1 produkt w Twoim koszyku.

Wartość koszyka:

Dyskwalifikacja Novaka Djokovicia z US Open. Świat tenisa wstrzymał oddech.

Dyskwalifikacja Novaka Djokovicia z US Open. Świat tenisa wstrzymał oddech.

Novak Djoković był zdecydowanym faworytem trwającego właśnie US Open. W Nowym Jorku pod nieobecność Rogera Federera czy Rafaela Nadala miał sięgnąć po swój 18. wielkoszlemowy tytuł. Wiemy już jednak, że do tego nie dojdzie. Serb został zdyskwalifikowany za uderzenie piłką sędzi liniowej w trakcie meczu z Pablo Carreno-Bustą.

 

Mecz rozpoczął się dla Djokovicia całkiem nieźle. W pierwszej partii prowadził 5:4 i przy serwisie Hiszpana miał nawet trzy piłki setowe. Żadnej z nich nie wykorzystał i w pewnym momencie sfrustrowany uderzył piłką w bandę. To był sygnał ostrzegawczy przed tym, co dopiero miało nadejść.

 

„On, ale i wszyscy pozostali Serbowie z czołówki (…) mają niesamowite serce do walki. Na korcie daliby się posiekać za zwycięstwo. Mało znam zawodników z takim charakterem” – tak o podejściu Djokovicia do rywalizacji pisał w swojej autobiografii Łukasz Kubot.

 

Chwilę po 10. gemie Carreno-Busta sam przełamał rywala. Djokovic schodząc z kortu uderzył piłką za siebie, nie patrząc w tył. Chwilę później zorientował się, że trafił sędzię liniową w krtań. Za takie zagranie otrzymał dyskwalifikację i w tym roku w US Open już nie zagra.

 

Serb nie jest jednak jedyną postacią z tenisowego topu, której trudny charakter potrafi dać o sobie znać. Nad swoim zachowaniem długo musiał pracować nawet sam Roger Federer. W młodości omal nie został zdyskwalifikowany za nonszalancki stosunek do rywalizacji w jednym z mniejszych turniejów.

 

„Po ważnych występach w  Tuluzie i Bazylei Federer wraca do startów w mniejszych imprezach. Bierze udział w czterech przystankach Swiss Satellite Circuits – i czuje, że jest w niewłaściwym miejscu. Jeszcze przed momentem grał przed prawie dziewięciotysięczną publicznością w ogromnej St. Jakobshalle, można go było obejrzeć w telewizji i przeczytać o nim w gazetach. Związał się też umową z największą agencją sportową na świecie, International Management Group (IMG), i – podobnie jak Sampras – miał być wyposażany w sprzęt przez światowe marki, firmy Nike i Wilson. A teraz znajduje się w Küblis, w ponurej hali tenisowej w alpejskiej dolinie w Gryzonii. Nie ma ani widzów, ani sędziów liniowych czy chłopców do podawania piłek, a naprzeciw niego stoi nie Andre Agassi, tylko Armando Brunold, numer 11 w Szwajcarii.

 

Ten mecz odbiera jako szok kulturowy i reaguje apatycznie. Jego niechęć nie uchodzi uwadze Claudio Grethera, sędziego. „Stał na korcie zdemotywowany i nonszalancki i popełniał dwa podwójne błędy w każdym gemie” – mówi mi Grether. Arbiter nakłada na Federera, który przegrywa 6:7, 2:6, karę w wysokości 100 dolarów za naruszenie zasady „best effort”, która mówi, że zawodowcy w każdym meczu dają z siebie wszystko. „Mogłem go też zdyskwalifikować, ale wtedy nie wolno byłoby mu już zagrać w całym cyklu” – mówi Grether. Federer przyjmuje werdykt bez słowa. Za sprawą nagrody pieniężnej w wysokości 87 dolarów Küblis opuszcza uboższy o 13 dolarów. Będzie to jedyny turniej zawodowców, do którego musiał dopłacać.

 

Ale lekcję odrobił. „Kara była uzasadniona” – przyznaje, a jego odzew jest imponujący: tydzień później wygrywa w Davos drugi turniej cyklu, awansuje do finału w Diepoldsau i wygrywa na końcu także Masters w Uster. Zaangażowanie się opłaca: mimo porażki w Küblis triumfuje w klasyfikacji generalnej, dzięki czemu znów wyprzedza prawie 100 zawodników i awansuje na 303. miejsce. Nieźle jak na zawodnika, który dopiero co skończył 17 lat”.

 

Szwajcar potrafił też niejednokrotnie zirytować się na korcie.

 

„Porażka Rogera w hanzeatyckim mieście nie odbija się głośnym echem. Mecz jest rozgrywany na bocznym korcie, bez kamer telewizyjnych, przed niewielką publicznością. Ci, którzy go jednak widzieli, kręcili głowami. Federer bez przerwy bluzga i gra źle. Kiedy w drugim secie traci piłkę na przełamanie i remis 5:5, a krótko po tym przegrywa 3:6, 4:6, ponoszą go emocje. Po uściśnięciu dłoni Squillariemu obok fotela sędziego niszczy rakietę. „Bang, bang, bang” – opisuje tę scenę. „Zachowałem się strasznie i płakałem, bo grałem tak źle i wszystko było do niczego”.

 

Tego dnia decyduje, że tak dalej być nie może i że musi się to zmienić. „Powiedziałem sobie: nie mogę się tak dalej zachowywać. Jeśli będę tak grał przez następne dziesięć lat, nie wytrzymam tego. Postanowiłem, że od tego momentu będę cichy, spokojny i skoncentrowany”.

 

Odnalezienie pełnej równowagi zajmie mu trochę czasu. Dokładniej mówiąc, półtora roku – aż do Wimbledonu w 2003 roku. Bo najpierw wpada z jednej skrajności w drugą. „Zauważyłem, że stałem się zbyt cichy i spokojny i nienawidziłem się za to. Przebijałem winnera między nogami, a za chwilę waliłem smecza w płot, będąc metr od siatki, i zachowywałem się, jakby to było normalne”. Zdał sobie sprawę, że musi znaleźć „mieszankę ognia i lodu”, że musi być ognisty podczas wymian piłek, ale zimny jak lód w decydujących momentach.

 

Czasami samemu Federerowi wydaje się niepojętne, jak bardzo się zmienił. „Kiedy trener mówił mi, że powinienem się uspokoić, wcześniej wydawało mi się to niemożliwe. Musiałem się po prostu pozbyć tego napięcia i demonów z głowy. Nikt nie mógł mi pomóc, to musiało wyjść ode mnie”. Jak dobrze sobie radzi, kilka lat później dokładnie pokazuje pewna sytuacja, z tych, które na początku jego kariery były niemal na porządku dziennym. Gdy po wielu latach, w 2009 roku w Miami, po meczu z Djokoviciem znów niszczy rakietę, zdjęcia, tym razem w ramach sensacji, obiegają sportowy świat”.

 

W tekście pojawiły się fragmenty książki Rene Stauffera „Roger Federer. Biografia”, którą możesz nabyć w księgarni sportowej labotiga.pl. Kliknij TUTAJ, by nabyć swój egzemplarz.

 

Tekst przygotował: Szymon Gagatek

 

 

Skomentuj ten wpis

* Imię
* Email (nie publikowany)
* Komentarz
Przepisz kod