Brak produktów

Wartość produktów: 0,00 zł
Realizuj zamówienie

Produkt dodany do koszyka!

Ilość:
Razem:

Produktów w koszyku: 0. Jest 1 produkt w Twoim koszyku.

Wartość koszyka:

Mike Tyson oczami przyjaciela - czym różni się „Poskromić bestię” od „Mojej prawdy”?

Mike Tyson oczami przyjaciela - czym różni się „Poskromić bestię” od „Mojej prawdy”?

Przetłumaczenie pozycji Erica Wilsona i Rory’ego Hollowaya było jednym z głównych książkowych wydarzeń tego kwartału. Wydawało się, że „Moja prawda”, czyli autobiografia Żelaznego Mike’a, obnażyła wszelkie mroczne tajemnice bohatera. Tymczasem z drugiego planu wyszedł ktoś, kto z Tysonem spędził mnóstwo czasu i zdecydował się naprostować pewne sprawy.

 

Kariery bokserskiej Bestii nie mam prawa pamiętać; postać Hollowaya znałem zatem głównie ze wspomnianej już autobiografii. Wydanie „Poskromić bestię” wydawało mi się o tyle intrygujące, że sam Tyson nie poświęcił na łamach „Mojej prawdy” zbyt wiele miejsca swojemu byłemu agentowi. Wspomniał jedynie, że czuł się oszukany, że wraz z Teamem Tyson Holloway podpisywał niekorzystne dla boksera umowy. Dlaczego Żelazny Mike, który na łamach książki nie zostawił suchej nitki na byłych żonach czy Donie Kingu, teoretycznie potraktował Rory’ego Hollowaya jeszcze gorzej, bo ograniczył jego obecność do absolutnego minimum?

 

Przy osobie tak niestabilnej jak Tyson trudno być pewnym, ale być może to dlatego, że rozstanie z przyjacielem było dla niego trudne. Trudniejsze niż rozwody, trudniejsze niż rozprawy z Kingiem. W „Poskromić bestię Holloway opisuje codzienne życie tytułowej Bestii niejako z perspektywy pierwszej osoby, co tłumaczy, mówiąc wprost: byłem jego niańką. Jeździł za Tysonem wszędzie: organizował jego obozy treningowe i brał w nich aktywny udział, razem wygrywali, razem przegrywali, razem imprezowali. Choć „Moja prawda” pełna jest gorzkich refleksji nad autodestrukcją, Holloway, choć podkreśla, że Mike wciąż jest dla niego jak brat, przedstawia kolejne fakty, które nie świadczą dobrze o najmłodszym mistrzu świata wagi ciężkiej. Ukazuje życiorys Tysona sprzed największego upadku z perspektywy trzeciej osoby.

 

Najciekawszą kwestią odnośnie „Poskromić bestię” jest relacja na linii Holloway-Tyson. Były agent potrafi mówić wprost, że musiał tresować Mike’a jak zwierzę, albo że jego przyjaciel był chory psychicznie i niezrównoważony, ponadto uwielbiał wprowadzać chaos. Z drugiej strony Holloway broni go przed zarzutami o bicie żony czy gwałt, pokazuje też Tysona jako najbardziej szczodrą osobę na świecie. Nie wiesz, czego dowiesz się na kolejnej stronie, choć jedno masz jak w banku: gorycz.

 

To ona wręcz wylewa się z kolejnych słów i zdań. Holloway ma za złe Tysonowi pożegnanie w takim stylu, a gdy Rory pokazuje niebotyczne kwoty, jakie wynegocjował dla swego klienta, zarzuty Żelaznego Mike’a o niedbalstwo o jego interesy, wyglądają na nieautentyczne – zresztą nie po raz pierwszy. Hollowayowi zależy, by Tyson zrozumiał, że to nie on był wrogiem, a inni z jego otoczenia. Czytając „Moją prawdę” można  by uznać, że jest już w połowie drogi. Nigdy jednak nie wiesz, czy Tyson w połowie drogi nie skręci w lewo na kolejną ścieżkę prowadzącą raczej do autodestrukcji niż poznania prawdy o sobie.

 

Przeczytaj książki sportowe "Mike Tyson. Moja prawda" oraz "Poskromić bestię. Nieznana historia Mike'a Tysona".

 

 

 

Skomentuj ten wpis

* Imię
* Email (nie publikowany)
* Komentarz
Przepisz kod