Niewiele było w ostatnim czasie piłkarzy tak polaryzujących kibiców. Z jednej strony trzeba być ogromnym ignorantem, by nie docenić drogi, jaką od małego przeszedł Ribery. Jego umiejętności na boisku były niekwestionowane. Z drugiej strony trudno polubić kogoś, kto przyznał się do seksu z niepełnoletnią prostytutką, wziął udział w buncie przeciwko selekcjonerowi na mundialu w 2010 roku, a odchodząc z Bayernu, porównywał się do Boga.
Ribery to jeden z najlepszych skrzydłowych naszych czasów, przez 12 lat w Monachium zasłużył sobie na miano klubowej legendy. Choć, jak wspomina w autobiografii pt.: „Człowiek z blizną”, tytułowa blizna naznaczyła go niezłomnością i ambicją, by pokazać szydercom, jak wiele można osiągnąć pomimo tak wielkiego uszczerbku na zdrowiu, to jego droga była nie do pozazdroszczenia. Gdy jednak w końcu ustabilizował formę we francuskim Olympique Marsylia, zgłosił się po niego gigant. Z Bayernem wygrał dosłownie wszystko – dziewięć mistrzostw Niemiec, sześć krajowych pucharów, a także Ligę Mistrzów i Klubowe Mistrzostwa Świata w 2013 roku. To właśnie wtedy Francuz uważał, że osiągnął szczyt swoich możliwości. Maszyna Heynckessa z sezonu 2012/2013 miażdżyła wszystko na swojej drodze, a Ribery był jednym z głównych architektów ostatecznego sięgnięcia po potrójną koronę. Gdy pomimo to Złotą Piłkę za 2013 rok dostał Cristiano Ronaldo, francuski skrzydłowy wpadł w szał. Trudno zresztą w tym akurat przypadku mieć o to do niego pretensje. Przy innych okazjach jednak lepiej, by Ribery przemawiał tam, gdzie robi to najlepiej – na boisku.
Choć dla niektórych zabrzmi to absurdalnie, według mnie kariera Francuza to przykład straconego potencjału. Jego licznik w reprezentacji zatrzymał się w 2014 roku na 81 występach. Gdy przez kontuzję nie poleciał na mundial do Brazylii, postanowił zakończyć karierę, a przecież w wieku 31 lat skrzydłowy miałby jeszcze wiele do zaoferowania Trójkolorowym. W Bayernie już przez kilka sezonów gotował się we własnym sosie, wciąż napawając się tym, że jest członkiem legendarnego duetu Robbery, przez co jako piłkarz nie rozwijał się już tak szybko. Nie pomogły mu też jego wypowiedzi czy postępowanie.
Pomimo to Franck Ribery w latach świetności był prawdziwym artystą, zawodnikiem, którego obawiały się najlepsze defensywy na świecie. Czasem jednak wejście do boskiego panteonu największych graczy wymaga nie tylko wielkich umiejętności piłkarskich.
Więcej o Francku Ribery dowiesz się z książki sportowej "człowiek z blizną".
Tekst przygotował: Paweł Paczocha
Zdjęcie: Корчик Александр / Licencja: CC BY-SA 3.0
Skomentuj ten wpis Skasuj cytowanie