Takie historie, zwłaszcza w sporcie na najwyższym poziomie, zdarzają się niezwykle rzadko. Syn rolników, dostrzeżony przez wielką La Masię, pomimo sporych braków technicznych zdołał osiągnąć w piłce nożnej absolutnie wszystko, zostając także czwartym graczem Barcelony pod względem liczby rozegranych meczów.
Za co wszyscy, niezależnie od sympatii klubowych, tak podziwiali wieloletniego kapitana klubu z Katalonii? Gdy Luis Figo wracał na Camp Nou, po raz pierwszy występując tam w roli gracza Realu Madryt, 22-letni Puyol miał za zadanie kryć Portugalczyka, z czego wywiązał się świetnie i Barça wygrała 2:0. Niemal równo dwa lata później, w październiku 2002 roku, miała miejsce jedna z akcji, które na zawsze kojarzyć się będą z Tarzanem. Barcelona grała w Lidze Mistrzów z Lokomotiwem, a Puyol, będąc ostatnim zawodnikiem chroniącym dostępu do własnej bramki, wyczekał rywala i zablokował jego strzał… klatką piersiową! Niedługo później został kapitanem drużyny.
Puyol, choć nigdy nie dysponował świetnym wyprowadzeniem piłki, zyskiwał zaufanie każdego kolejnego trenera Dumy Katalonii, będąc jednym z największych liderów w piłce nożnej XXI wieku. Mając jedynie 178 centymetrów wzrostu wygrywał większość pojedynków główkowych, na boisku był twardzielem, a przy tym zawsze grał fair – nie bywał brutalny i brzydził się symulowaniem. Przez lata trzymał w ryzach defensywę Barcelony, podobnie rzecz się miała w reprezentacji Hiszpanii. Z La Furia Roja zdobył zarówno mistrzostwo Europy, jak i świata. Na mundialu, poza tym, że był od początku do końca członkiem wyjściowej jedenastki, wsławił się zdobyciem jedynej bramki w trudnym półfinale przeciwko Niemcom.
Siedmiokrotny mistrz Hiszpanii, trzykrotny zdobywca Ligi Mistrzów. Mistrz świata. Mistrz Europy. Lider, kapitan, wzór. Gdzie dziś byłaby szargana konfliktami Barcelona, gdyby miała w swoim składzie Carlesa Puyola?
Tekst przygotował: Paweł Paczocha
Skomentuj ten wpis Skasuj cytowanie