Antoine Griezmann przez lata uważany był za wzór do naśladowania. Jego największą plamą na karierze było zawieszenie w młodzieżowej reprezentacji Francji za wyjście z kilkoma kolegami do dyskoteki. Był wówczas krytykowany w ojczyźnie, a także mocno to przeżył, ale patrząc na to z boku – było to zdarzenie o niskiej szkodliwości społecznej, nic obrazoburczego. W ostatnich latach natomiast Francuz traktowany jest nieraz jako persona non grata za to, jak postępował z Atletico. Przed dwoma laty był już o krok od podpisania kontraktu z Barceloną, gdy ostatecznie wypuścił film mówiący o pozostaniu w Madrycie.
Klub zaproponował mu wówczas najwyższą pensję w swojej historii (23 miliony euro netto za sezon), co doprowadziło z kolei do zaburzenia drabinki płacowej i przyczyniło się do masowego exodusu z Atletico przed rozpoczęciem obecnej kampanii. Jednym z legionu odchodzących z Wanda Metropolitano był wtedy zresztą sam Griezmann, który rok po podpisaniu lukratywnego kontraktu zmienił Madryt na Barcelonę. Czy był nieuczciwy wobec klubu, który dał mu szansę wybicia się na szczyt? Tak. Ale na historię Francuza trzeba spojrzeć nieco szerzej, by zrozumieć jego postępowanie.
Droga Grizzou na szczyt nie przypominała żadnej z tych, które znamy ze sportowych autobiografii. Owszem, zwykle u wielkich mistrzów pojawiały się na początku różne komplikacje, ale Griezmann, jak sam wspomina w autobiografii pt.: „Za zasłoną uśmiechu”, był odrzucany przez każdą szkółkę piłkarską w kraju! W wieku 14 lat postawił wszystko na jedną kartę i opuścił rodzinną Francję, by spróbować sił w jedynym zespole, który ujrzał w nim potencjał – baskijskim Realu Sociedad.
Tam też przebijał się mozolnie, mieszkając u skauta klubu, Erica Olhatsa i płacząc z tęsknoty w poduszkę. Z rodziną widywał się kilka razy do roku, a w pierwszej drużynie zadebiutował dopiero pięć lat po przybyciu do Kraju Basków.
Gdziekolwiek nie był, musiał wyszarpywać sobie szansę na grę. Nie jest najszybszy, sam twierdzi, że nie umie dryblować, ale jako piłkarz jest piekielnie inteligentny i świetny pod bramką rywali. Dlatego ostatecznie odszedł do Barcelony – wiedział, że od Cholo dowiedział się już wszystkiego o poświęceniu dla zespołu, a szansa na grę u boku Messiego nie zdarza się codziennie, dodatkowo jeszcze kilka lat wcześniej nie przypuszczał nawet, że będzie miał okazję na występowanie w tak ogromnym klubie. Wszyscy prowadzący go trenerzy twierdzą, że to świetny podwładny, chłonny, gotowy do poświęcenia dla drużyny. I choć na razie nie błyszczy na Camp Nou pełnym blaskiem, to wierzę, że nie podzieli roli Coutinho. Jest na to zwyczajnie za inteligentny.
Post przygotował: Paweł Paczocha
Zdjęcie: Антон Зайцев - soccer.ru / CC BY-SA 3.0
Skomentuj ten wpis Skasuj cytowanie